czwartek, 12 lutego 2015

35. Cisza.

DPOV Nie miałam zamiaru siadać przy jednym stoliku z Cat, bo wiedziałam, że jej chłopak siądzie razem z nią. Więc usiadłam w rogu stołówki z Tracem, z którym chodzę na matematykę. Trace był wysokim chłopakiem z bladą cerą, kruczoczarnymi włosami i błękitnymi oczami, a w jego dolnej wardze widniał kolczyk. Był naprawdę miły i często przyłapywałam go na patrzeniu się na mnie z zazdrością, kiedy szłam korytarzem za rękę z moim chłopakiem, dlatego bez problemu zgodził się, żebym się do niego przysiadła. Szatyn cały czas coś mówił, ale średnio się na tym skupiałam. Byłam zbyt pochłonięta własnymi myślami na temat dzisiejszego poranka. Nie miałam przez to wszystko żadnego apetytu, dlatego bawiłam się fasolką na talerzu, trącając ją widelcem i tylko przytakiwałam co chwilę Trace'owi nawet nie wiedząc o czym mówi. Tak wiem, to nie było miłe z mojej strony, ale nie miałam ochoty, ani na rozmowę z kimkolwiek, ani na jedzenie, więc tylko czekałam aż wyjdę ze szkoły i zajdę do Harry'ego. Może źle się poczuł?
-Dlatego chciałbym, żebyś ze mną poszła. To jak?
-Hmm? - Podniosłam głowę znad talerza, łapiąc kontakt wzrokowy z chłopakiem.
-Na bal walentynkowy... - Trace popatrzył na mnie wyczekująco.
-Em, wiesz... Nie mogę tego zrobić.
-Dlaczego? - Zapytał zrezygnowany.
-Trace, jesteś naprawdę miły, ale już mam z kim iść. Harry mnie zaprosił. - Chłopak wyraźnie zirytowany przeszkodą, prychnął pod nosem. - Jesteśmy razem.  - Sprostowałam.
-Tak, wiem - Burknął. - Jebany..
-Ej! - Upomniałam. Bo co, bo kocham jego, a nie Trace'a? - Znajdziesz kogoś innego.
-Ale ja chcę iść z tobą. - I właśnie to jest to, dlaczego nie mogłabym się z nim przyjaźnić. Chłopak jest okropnie uparty i nachalny. Aż za bardzo.
-Wiesz, chyba czas na moją lekcję. - Wstałam od stolika z udawanym przepraszającym uśmiechem.
-Mamy teraz matematykę. Razem.
-Tak, wiem. - Powtórzyłam jego słowa i razem z moją tacą odeszłam od Trace'a. Odniosłam niedojedzony lunch do odpowiedniego okienka na stołówce i wyszłam z pomieszczenia, kierując się do mojej klasy matematycznej. Kątem oka widziałam jak chłopak rusza za mną, więc westchnęłam i przyspieszyłam. Naprawdę denerwowała mnie jego nachalność. Poprawiłam torbę na ramieniu, starając się ignorować irytującego mnie szatyna. Jeśli Avan myśli, że to ja jestem nie do zniesienia, to on chyba nie zna Trace'a, serio. Naprawdę byłam zadowolona, kiedy zobaczyłam moją klasę, ale jęknęłam niezadowolona, kiedy okazało się, że jest zamknięta. Szarpnęłam za klamkę, jakby przez to miały się one nagle magicznie otworzyć. Rozejrzałam się po korytarzu. Może miałam nadzieję, że Trace zniknie tak zupełnie przypadkiem, ale nie. On kroczył ku mnie z szerokim uśmiechem. Przylgnęłam plecami do ściany, ponieważ podszedł stanowczo za blisko.
-Przestrzeń osobista. - Zaczęłam wymachiwać rękami, próbując pokazać niewidzialną ścianę między mną i chłopakiem.
-Jesteś zabawna. - Zrobił krok wprzód i oparł dłonie po obu stronach mojej głowy.
-Uwierz mi nie staram się. - Wysunęłam się z przerwy między nim i ścianą pod jego ręką. - Trace, naprawdę zostaw mnie, nie jestem dla ciebie. Mam chłopaka. - Popatrzyłam na niego.
-Nie widzę go tu. - Posłał mi szeroki uśmiech i wsunął ręce do kieszeni. Tak, ja też nie.
-To nie powód do tego, byś go zastępował. Nie kocham cię, kocham Harry'ego.
-Jezu, Darlene. - Westchnął,  przeczesując włosy kościstymi palcami. - Jesteś taka trudna.
-Co się tu rozgrywa? - Blade ramiona Cat oplotły moją szyję. Trace natychmiast niebezpiecznie zmrużył oczy, widząc moją przyjaciółkę.
-Nic. - Posłał mi jeszcze jedno krótkie spojrzenie i spojrzał na nauczycielkę, która powoli szła w naszą stronę z kluczem. Miałam ochotę za to Elfa wyściskać i w ogóle jestem jej wdzięczna do końca życia. Pani Bullock wpuściła nad do klasy i poinformowała nas, żebyśmy nie zachowywali się jak zwierzęta, kiedy ona będzie drukowała dla nas materiały, więc trochę się spóźni. Usiadłyśmy w ostatniej ławce, ku wielkiemu niezadowoleniu czarnowłosego irytującego chłopaka, który zajął sobie trzecią ławkę w rzędzie najbardziej oddalonym od naszego. Zrzuciłam torbę z ramienia na podłogę obok ławki, co wywołało głuchy dźwięk zderzenia metalowego suwaka z panelami i oplotłam szyję przyjaciółki ramionami, przyciskając swój policzek do policzka dziewczyny.
-Jezu, Cat, gdyby nie ty, to by mnie chyba rozniosło. Ja ci za to kupię kwiatki, napiszę piosenkę i w ogóle upiekę szarlotkę. - Brunetka cicho się zaśmiała.
-Wystarczy, że jutro do mnie wpadniesz i dług spłacony. 

Zmęczona ciężkim treningiem, ruszyłam wzdłuż korytarza i naprawdę niczego nie pragnęłam tak bardzo, jak wejścia do mojego samochodu i znalezienia się już w domu Harry'ego. Jeśli już wstał, mój śpioch. Aż się uśmiechnęłam na wyobrażenie chłopaka, który otwiera mi drzwi w bokserkach i białej koszulce, jego włosy są w kompletnym nieładzie, a zielone oczy wydają się mniejsze niż są, ponieważ brunet nie jest w stanie przyzwyczaić się do światła i nieświadomie je mruży. W głowie słyszałam jego zaspany ochrypły głos mówiący "co tu robisz tak wcześnie" i jego delikatny uśmiech, bo mimo wszystko cieszy się, że mnie widzi. Definitywnie jestem największą szczęściarą świata, że go mam. Jest trochę jak dziecko, jak mój drugi Eddie, tylko, że jest przy tym taki kochany i wiecznie ma dobry humor. Poza tym ogląda bajki, no czy to nie jest dowód? Wszystkie moje wizje w jednej chwili rozwiał głęboki głos za moimi plecami, jednak nie zrozumiałam co powiedział, chyba moje imię. Nie zdążyłam się odwrócić, a chłopak już ciągnął mnie w stronę kantorka na miotły, mopy i preparaty woźnego, gdzie nas zamknął. Miałam ochotę po prostu nagle wyparować, kiedy w oczach mignęły mi te kruczoczarne włosy, bo naprawdę miałam już żadnej cierpliwości do tego szatyna. Trace miał bardzo poważny wyraz twarzy, kiedy się do mnie odwrócił.
-Musimy pogadać.
-Nie możemy normalnie? Bez tego całego zamykania? - Spróbowałam dotrzeć do drzwi, ale chłopak zagrodził mi drogę.
-Uciekłabyś, wiem to. - Wypuściłam głośno powietrze spomiędzy warg, ale ostatecznie się zgodziłam. Ostatecznie? Nie miałam wyjścia. Oparłam się więc o ścianę i spojrzałam zrezygnowana na Trace'a.
-Zostawię cię w spokoju. - Ulga? Trochę bardzo. - Ale mam dwa warunki.
-Co? - Naprawdę ma zamiar proponować mi święty spokój jeśli coś dla niego zrobię? To chore, mogę się po nim spodziewać dosłownie wszystkiego. - Nie odzywałeś się do mnie odkąd chodzę do tej szkoły i nagle tak znikąd wielka miłość?
-Dwa warunki. - Powtórzył, ignorując moje pytanie. - Nie mogę iść z tobą na bal, ale obiecaj mi jeden taniec...
-Zgoda.
-...i pocałunek. - Zaniemówiłam. Spojrzałam na szatyna wielkimi oczami, po czym prychnęłam.
-Wychodzę. - Odepchnęłam go od siebie, aby utorować sobie drogę do drzwi. Chłopak zachwiał się lekko, ale podtrzymał się metalowej półki, więc uniknął upadku. Ja za to mogłam już swobodnie otworzyć zamek i wyjść z kantorka. Jezu, nigdy bym nie powiedziała, że jestem typem dziewczyny, która może podobać się połowie chłopaków w szkole. Sami zaczęli ujawniać się dopiero, gdy oficjalnie ujawniliśmy z Harrym nasz związek.To była nowa sytuacja dla mnie. Nigdy nie uganiał się za mną  żaden chłopak, tak naprawdę w całym moim życiu byłam tylko z Devonem i teraz z Harrym. Obejrzałam się za siebie. Trace szedł w moim kierunku, więc jak najszybciej weszłam do samochodu i odjechałam. Naprawdę mam go dosyć. Rozumiem. Spróbować zagadać,  czy coś, ale  ja wyraźnie daję mu do zrozumienia, że nie jestem z nim zainteresowana. To co on dzisiaj wyprawiał, to już przesada. I opowiedziałabym o tym mojemu chłopakowi, gdyby nie to, że nikt nie otwierał mi drzwi,  a Harry nie odbierał. I wtedy właśnie zaczął się najgorszy tydzień mojego życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz