czwartek, 25 stycznia 2018

25. Decyzja

Tata wyłączył telewizor i wstał z kanapy. Ja wciąż siedziałam skulona pod kołdrą i nie wiem jak taty mógł ten horror nie ruszyć. Przeciągnął się tylko i ziewnął, podczas, gdy ja byłam totalnie przerażona. Popatrzyłam w kąt pokoju, obawiając się, że zaraz zobaczę tam kogoś. Jezu, jestem taka głupia.
-Ja idę na górę, a ty też nie siedź długo.
-Ale ja idę też! - Powiedziałam szybko, bo potem nie będę w stanie sama wejść na górę. Po schodach. Ciemnych. Sama. W nocy. I nie będę spała na dole, bo sama na parterze po horrorze? Umarłabym ze strachu. Szybko wstałam i dotrzymałam tacie kroku. Miałam ochotę pisnąć, kiedy wyłączył lampkę i zapanowała ciemność. Złapałam tatę za koszulkę, która stanowiła część jego piżamy.
-Boisz się?
-Nie, ja tylko nie chcę się przewrócić. -Skłamałam i ruszyłam powoli, wciąż ściskając kurczowo materiał w dłoni.
-Uwaga, schody. - Niepewnie podnosiłam stopy, bo nie chciałam spaść. Nie dlatego, że mogłam sobie coś zrobić, po prostu gdybym spadła byłabym sama w ciemnym korytarzu. Przestań, staph, koniec! Wmawiałam sobie, że wszystko jest ok i nic się nie dzieje. Mimo obecności ojca i tak szłam z zamkniętymi oczami i czułam się tak, jakby ktoś za mną był. Przez to, kiedy skończyłam drogę po schodach, od razu pobiegłam do swojego pokoju. Chwyciłam telefon z szafki i rzuciłam się na parapet, zakrywając się cała kołdrą. Wybrałam numer Harry'ego i przyłożyłam urządzenie do ucha.
Odbierz, odbierz, odbierz, nie śpij.
-Co ty robisz? - Usłyszałam w końcu. - Nie masz pojęcia jak śmiesznie wyglądasz. Spójrz na mnie, stoję przy oknie.
-Harry, ja się boję. Chodź do mnie. -Szepnęłam. -
Oookej? Otwórz okno.
-Ale nie rozłączaj się. - Niepewnie wstałam, chwyciłam za klamkę w oknie i pociągnęłam je do siebie. Harry zaraz już przechodził do mojego pokoju. Kiedy stanął na panelach spojrzał na mnie zmartwiony. Poczułam się bezpieczniej, aczkolwiek wciąż niepewnie. Byłam owinięta kołdrą, z której wystawała mi tylko głowa.
-Co się dzieje? - Zapytał jakby trochę zmartwiony, jednak zdziwienie przeważało w jego tonie głosu, czy sposobie, w jakim na mnie patrzył.
-Boję się.
-To wiem, ale czego?
-Potworów. - Widziałam jak walczył ze śmiechem. Jego reakcja była dla mnie zrozumiała, niecodziennie prawie osiemnastoletnia dziewczyna wyznaje mu, że boi się potworów.
-Darcy... - Przewrócił oczami i nie powstrzymał już cichego śmiechu. - Połóż się spać.
-Zostań ze mną. - Powiedziałam zupełnie poważnie. Popatrzył na mnie chwilę, myśląc prawdopodobnie nad odpowiedzią.
-Jesteś w piżamie? - Zapytał nagle. Zaprzeczyłam, kręcąc głową. - To weź ze sobą szczoteczkę do zębów, ubranie na jutro i pójdziemy do mnie.
-A kto zamknie okno?
-Nie możemy wyjść po ludzku, przez drzwi?
-A co z mamą rano, jak odkryje, że mnie nie ma? - Zamknęłam okno, wiedząc, że nie będziemy już przez nie przechodzić.
-Napisz jej sms, że nocujesz u mnie, chyba się mnie nie wstydzisz?
-Nie! - Powiedziałam szybko. - Ale wiesz, że potem będzie chciała zaprosić cię do nas na obiad?
-Jestem w stanie się poświęcić.
-W porządku. - Rzuciłam swoją kołdrę na łóżko, telefon i klucze do domu wsunęłam do kieszeni spodni, a ubrania na jutro, które naszykowałam sobie wcześniej, wzięłam w rękę. - Tylko cicho. -Harry przejął ode mnie ubrania i splótł razem nasze dłonie.
-Nie bój się tylko, będę z tobą. - Skinęłam głową i otworzyłam drzwi. Harry zgasił światło w moim pokoju, więc mocniej ścianęłam jego rękę. Ruszyliśmy na dół i zanim się obejrzałam, już zamykałam drzwi domu na klucz.
-Jest ktoś u ciebie? - Wsunęłam klucze z powrotem do kieszeni.
-Tylko Louis i El. Gemma jest u jej chłopaka. Cała góra dla nas. - Zabawnie poruszył brwiami, na co miałam ochotę przewrócić oczami, ale zamiast tego uśmiechnęłam się. Harry ponownie splótł nasze dłonie, a kiedy spojrzałam na nie, miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, jednak aktualna godzina mi to uniemożliwiła.
-Jesteś w skarpetkach.
-Widzisz, jak bardzo muszę cię kochać, żeby narażać się na chłód chodnika? -Uśmiechnął się szeroko.
-Widzę. -Odpowiedziałam, odrywając wzrok od jego oczu i z obawą patrząc w las za naszymi domami. -Nie bój się, jestem z tobą. -Brunet uścisnął mocniej moją dłoń. Posłałam mu delikatny uśmiech.
-Po prostu chcę być już w bezpiecznym miejscu, u ciebie.
-Już. - Harry zadzwonił dzwonkiem do drzwi, bo podejrzewałam, że kiedy siedzi w swoim pokoju, to raczej nie trzyma kluczy w kieszeni dresów. Zaraz Louis otworzył drzwi, a kiedy wyjaśniliśmy, że przyszłam na noc, kazał mi tylko nie krzyczeć za głośno, a Harry'emu pamiętać o gumce. Przewróciłam oczami. Odkąd przyłapał nas w jednoznacznej sytuacji w pokoju mojego chłopaka, komentuje nasze nieistniejące JESZCZE życie seksualne. Ruszyliśmy razem na górę. Harry zamiast do swojego pokoju, zaprowadził mnie do jednego z trzech pokoi na piętrze. W pokoju był duży telewizor, kanapa, duży stół otoczony krzesłami i oddzielona jedynie wyspą kuchnia. W części z telewizorem ściany były bordowe, a meble jasnoszare, a w kuchni na odwrót.
-Tutaj mamy salon, jak już ci kiedyś mówiłem, Louis ma mieszkanie na dole, a ja i Gemm na górze. Jesteś śpiąca?
-Nie.
-No to włączę coś. Wybierzesz? - Wskazał na szafkę z płytami różnego rodzaju. Skinęłam głową i podeszłam do zbioru, przelatując po wszystkich tytułach wzrokiem, podczas, gdy Harry robił coś w kuchni. Po krótszym namyśle wybrałam bajkę "Zaplątani".
-Oglądasz bajki? - Uniosłam pudełko z płytą w górę. Brunet rzucił okiem na przedmiot w mojej dłoni i zmrużył oczy, prawdopodobnie próbując odczytać tytuł.
-Powiedziałbym ci, że to Gemmy, ale nie będę cię okłamywał.
-To urocze. - Uśmiechnął się szeroko, co odwzajemniłam i ruszył w moją stronę z miską czipsów i colą. Wstałam, aby przejąć od niego jedzenie i postawić na stoliku przed kanapą, podczas gdy on zabrał mi płytę i włożył do odtwarzacza. Uśmiechnęłam się do niego, kiedy siadał obok mnie, a następnie przyciągnął do siebie,więc byłam zmuszona do siedzenia między jego udami, z plecami przylegającymi do jego torsu. Położył miskę z czipsami na moich udach i objął mnie. Ta miska była tylko pretekstem. Pierwsze dźwięki z telewizora sprawiły, że bardziej zwróciłam uwagę na obraz w nim, niż na nasze położenie. Harry'ego jednak chyba nudził seans, bo zaczął się zajmować czymś innym. Dekoncentrowaniem mnie. Jego usta zostawiały miliony pocałunków na moim karku, pnąc się wyżej z każdym kolejnym muśnięciem. Kiedy dotarł do miejsca za uchem i złożył tam jeden delikatny pocałunek, jęknęłam, bo to był mój wrażliwy punkt. Harry słysząc to, ponowił czynność, wywołując tę samą reakcję. Przygryzł jego płatek i w tamtej chwili przestałam zupełnie interesować się bajką.
-Kochajmy się. - Mruknął prosto do mojego ucha, wywołując fale dreszczy na całym moim ciele. - Chcę ciebie. -Odwróciłam się do niego twarzą, co niegrzecznie wykorzystał, złączając nasze usta, zanim zdarzyłam cokolwiek powiedzieć. To działo się tak szybko. Harry nie czekał na żadną moją reakcję, jego dłonie automatycznie złapały moje biodra i odwróciły mnie, abym siedziała na chłopaku okrakiem. Przy okazji strącił z moich kolan plastikową miskę.
-Louis i Eleanor są na dole. -Powiedziałam prosto między wargi bruneta.
-Więc musimy być cicho. - Harry wstał z kanapy podtrzymując mnie za uda. Byłam zmuszona do oplecenia jego bioder nogami. Wyszliśmy z salonu, kierując się do sypialni bruneta. Delikatnie położył mnie na łóżku i odszedł, aby wyjąć z szafki, w której trzymał bieliznę jakieś pudełeczko.
-Podbierasz Lou prezerwatywy? -Zażartowałam.
-Nie, po prostu od kiedy jesteśmy razem kupuję je. - Oh. Nie wiedziałam co mam na to odpowiedzieć, po prostu się uśmiechnęłam. Zanim Harry do mnie wrócił, zamknął jeszcze okno, bo przecież odkąd przechodził do mojego pokoju, było ono otwarte, zamknął pokój na klucz i położył pudełeczko na szafce obok łóżka. Usiadł obok mnie na jego miękkiej granatowej pościeli i przeciągnął koszulkę przez głowę, odsłaniając swoje liczne tatuaże. Element garderoby opadł na podłogę, a chłopak zawisł nade mną złączając znów nasze wargi.
-Harry, ja się trochę boję. - Przyznałam, delikatnie odsuwając swoją twarz od jego i patrząc w jego zielone oczy, w których widziałam pożądanie, ale również czułość. - A jeśli będzie mnie bolało?
-Jeśli będzie coś nie tak, obiecuję przestać. - Uśmiechnął się do mnie, próbując mnie przekonać.
-A ty... Robiłeś już coś...
-Robiłem dużo rzeczy z dziewczynami, po prostu się nie kochałem. - Jezu, myślałam, że się tam spalę ze wstydu. Nie był to dla mnie komfortowy temat, bo chyba po raz pierwszy z kimś tak rozmawiałam. Nawet Devon nie mówił więcej niż "pozwól mi to zrobić", serio. -Chcesz tego? Nie chcę cię zmuszać. - Jego oczy było dokładnie widać nawet w ciemności. Wyrażały troskę. Podniosłam na chwilę głowę, aby cmoknąć jego usta.
-Kocham cię. - Położyłam dłonie na jego policzkach i przyciągnęłam jego twarz do swojej. Nawet strach przed ciemnością w tej chwili odszedł w zapomnienie. Poczułam jak się uśmiecha,wywołując ten sam stan na mojej twarzy.
-Kocham cię bardziej.
-Kłamca. Nawet nie masz pojęcia..
-No właśnie. Nie masz pojęcia o czym mówisz.
Mimo mojego strachu, nie było wcale tak źle, powiedzmy, że Harry pozwolił mi czuć się tak dobrze, jak nigdy dotąd. Byłam szczęśliwa, że swoje dziewictwo oddałam właśnie jemu i nie żałowałam żadnej decyzji podjętej dzisieszego wieczoru. Łącznie z wyjazdem z Harrym do jego babci na weekend...