Śliska od deszczu ulica, spokojna muzyka w radiu i ciemna noc.
Nagle pisk opon, pijany kierowca, światła samochodu przed nimi i manewrowanie autem, aby uniknąć wypadku.
Nic z tego.
Czternastolatka wtula się w siostrę, która łapie chłopaka za rękę.
Zderzenie.
Rozdzierający ciszę na dworze mrożący krew w żyłach krzyk rozpaczy.
I ciemność.
Już nic nie dało się zrobić.
VPOV
Darlene
i ja obudziłyśmy się w parszywych nastrojach, obie pragnęłyśmy zostać w
swoich łóżkach, a właściwie nadmuchiwanych materacach, na które byłyśmy
skazane dzisiejszej nocy z powodu nadchodzącej przeprowadzki. Niestety
niemiłosiernie irytujący nas obie głośny dźwięk budzika nie pozwalał nam
na chociaż o minutę dłuższy odpoczynek. W momecie kiedy nasze ospałe
spojrzenia się zderzyły wiedziałyśmy jak bardzo ciężkie będą kolejne
dni, a może nawet tygodnie. Darlene podniosła głowę z poduszki głośno
wzdychając i wyłączywszy denerwującą melodię zabrała się za składanie
koca i spuszczanie powietrza z materaca.
-Darceeey? -
Przeciagnięty pomruk wydostał się spomiędzy moich ust. - Zostań ze mną. -
Przetarłam oczy i przeniosłam się do pozycji siedzącej. Oczy Darlene
przeniosły się na mnie. Nigdy nie byłyśmy do siebie podobne, byłyśmy jak
dwa płatki śniegu - zupełnie różne wyglądem, jednak wciąż
pozostawałyśmy tym samym. Miałam długie blond włosy opadające swobodnie
na moje ramiona, jasną karnację i duże piwne oczy ze szmaragdowymi
przebłyskami w kilku miejscach. Byłam raczej podobna do naszej mamy.
Darlene natomiast posiadała kasztanowe włosy układające się w fale, i
czekoladowe oczy, o parę odcieni ciemniejsze od moich tęczówek. Z
ciemnymi włosami i kolorem oczu mocno kontrastowała jej porcelanowa
cera. Poza tym największą różnicą między nami był wzrost. Darcy była
około 15 centymetrów wyższa. Brunetka zacmokała niezadowolona wracając
do sprzątania materaca.
-Dobrze wiesz, że chcę, tak samo
doskonale wiesz, że nie mogę. Temat zamknięty i proszę cię Violet, skoro
to nasz ostatni wspólny dzień mogłybyśmy spędzić go miło, nie chcę
wspominać ostatnich godzin z tobą jak jakąś żałobę.
-Jaasne. -
Przeciągnęłam ziewając szeroko i opadłam z powrotem na poduszkę. - Nie
chce mi się wstawać, nawet nie próbuj mnie wyciągać z pościeli przed
dziewiątą.
-Nie ma tak dobrze, wstawaj, albo zaniosę cię do kuchni razem z materacem. - Zagroziła Darlene machając żartobliwie pięścią.
-Nie
ośmielisz się! - Mój krzyk rozniósł się echem po pustym pokoju;
wszystkie nasze stare meble czekały już na mnie w mieszkaniu mojej
przyjaciółki. Brunetka podeszła do końca materaca i chwyciła za jego dwa
rogi, wykrzywiając usta w złośliwym uśmiechu. Uniosła go lekko i
zaczęła przesuwać szybko stopami po zimnych panelach kierując się tyłem
do drzwi pokoju. Materac zaczął sunąć po podłodze wprawiony w ruch przez
świetnie bawiącą się Darlene.
-Darcy, stój! - Dziewczyna,
chociaż wcale tego nie planowała, jednak została zmuszona do
zaprzestania swojego biegu, ponieważ przez jej grube skarpetki, które w
nocy miały służyć jej za dodatkowe ogrzanie przyczyniły się do
pośliźnięcia i upadku na podłogę, a materac zablokował się we framudze
drzwi. - Boże Darc, wszystko w porządku? - Zapytałam zaniepokojona
gwałtownie się podnosząc. Jednak mój wyraz twarzy złagodniał, kiedy
Darlene zaczęła histerycznie się śmiać. Dziewczyna odchyliła głowę do
tyłu, a śmiech wstrząsał jej ciałem. Przez chwilę patrzyłam się na
siostrę jak na szaloną, jednak zaraz do niej dołączyłam.
-Cichoooo!
Niektórzy próbują spać! - Krzyknął nasz czteroletni brat Eddie ze
swojego pokoju, który był jednocześnie pokojem naszych rodziców.
-Niektórzy
by chcieli! - Odpowiedziałyśmy w tym samym czasie na co zaczęłyśmy się
jeszcze głośniej śmiać. Wstałam z materaca i podała dłoń Darlene.
Brunetka złapała moją rękę i wstała. Razem ruszyłyśmy do kuchni, aby
przygotować sobie śniadanie, które miało być ostatnim wspólnie zjedzonym
na długi czas. Bo to właśnie dzisiaj rodzice, Eddie i Darcy wyjeżdżają,
a ja zostaję tutaj z moją przyjaciółką Bo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz