sobota, 3 stycznia 2015

03. Wredny chłopak

DPOV
-Hmm, więc przyjechałam tu z Londynu, mam siostrę bliźniaczkę, która nazywa się Violet, umm... - Zastanowiłam się przez chwilę, co mam powiedzieć dalej, nie chciałam przecież brzmieć jak dzieci w szkole na lekcji zapoznawczej. "Jestem Josh i lubię jazdę na rowerze", nie zdecydowanie nie chciałam tak brzmieć. - Zawsze chciałam mieć żółwia, nie wiem dlaczego, żółwie są po prostu urocze. Jeśli chodzi o moje pochodzenie to moja mama jest stuprocentową angielką, a tata w połowie irlandczykiem i w połowie szkotem. Uh i nienawidzę horrorów. - Wzdrygnęłam się na samo wspomnienie jakiegokolwiek z nich.
-Hej, horrory są świetne! - Zaprotestował Avan przerywając wkręcanie śrubki między nogę łóżka, a podstawę materaca.
-Nie, one są dosłownie straszne. - Oparłam się na obu rękach opierając dłonie o podłogę za moimi plecami, aby było mi wygodniej i patrzyłam jak chłopak wyciąga wiertarkę. - Może ci pomóc?
-To nie jest takie łatwe jak wygląda, jeden błąd i łóżko rozleci się jak tylko na nim usiądziesz.
-Wątpisz w moje umiejętności kolego? - Uniosłam jedną brew, na co Avan wyciągnął w moją stronę wiertarkę i uruchomił ją na sekundę w żartobliwym geście "cicho-albo-cię-zastrzelę". Właściwie składanie moich mebli nie zajęło tak dużo czasu jak myślałam, zanim zrobiło się ciemno duża biała szafa, łóżko, biurko, komoda i krzesło obrotowe ustawione były już na swoich miejscach. Przez czas ich składania rozmawialiśmy dużo z Avan'em, był bardzo miłym chłopakiem, złapaliśmy dobry kontakt. Pracownicy sklepu meblowego zdążyli wnieść wszystko do sypialni rodziców, a tata przyniósł nam pizzę i mój nowy włochaty dywan. Powiedział, że jak skończymy jeść, to mamy zejść na dół, bo rodzice mają dla mnie niespodziankę, więc wstaliśmy z podłogi i zeszliśmy na dół niosąc puste pudełko po naszej kolacji. Wyrzuciłam je do kosza przed domem i spojrzałam wyczekująco na moich podekscytowanych rodziców i Avan'a, który dziwnie na mnie patrzył.
-Ty coś wiesz. - Stwierdziłam patrząc na czarnowłosego chłopaka. Uśmiechnął się tylko, a tata odkaszlnął zdobywając tym moją uwagę.
- Jak dobrze wiesz, egzamin na prawo jazdy zdałaś znakomicie i bardzo dobrze jeździsz. - Uśmiechnął się obracając jakieś kluczyki w dłoni. - I razem z mamą stwierdziliśmy, że nie będziemy się dzielili z tobą naszym samochodem, bo my też musimy jeździć do pracy, a twoja szkoła jest dziesięć minut drogi samochodem stąd. - Rodzice wykupili duży budynek niedaleko Holmes Chapel, aby móc poszerzać swoją firmę. Stąd ta przeprowadzka tutaj. - Dlatego.. - Rzucił mi kluczyki, którymi wcześniej się bawił. - Nasz samochód należy teraz tylko do ciebie, a ja i mama kupiliśmy sobie drugi. To taki spóźniony prezent urodzinowy. Uh, tak Violet dostała telefon i Laptop.
-Żartujecie? - Odpowiedziałam, a na moją twarz wtargnął szeroki uśmiech. Kiedy rodzice pokiwali przecząco głowami pisnęłam i rzuciłam im się na szyję. - Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - Krzyczałam i zaraz stałam już przy moim nowym oliwkowym Oplu Vectra z siedzeniami obitymi czarną skórą uśmiechnięta jak głupia. Nagle poczułam się obserwowana, ale nie przez rodziców, Eddie'go, czy Avan'a. Przez kogoś... innego. Rozejrzałam się, jednak nie zobaczyłam nikogo szczególnego kto by się na mnie patrzył. Ale czułam wypalający wzrok na sobie. I wtedy przypadkiem moje oczy spoczęły na chłopaku w oknie w białym domu sąsiadującym z moim. Nawet z mojego parkingu widziałam jego bluzę z dużym numerem 32, jego brązowe włosy sięgające do połowy szyi związane u góry bandaną i jego oczy wwiercające się w moją twarz jakbym była jakimś wyjątkowo obrzydliwym karaluchem.
-Avan? - Na pewno go zna. Chłopak zaraz znalazł się obok mnie. - Kto to jest? - Szatyn spojrzał w kierunku chłopaka w oknie.
-To Harry Styles, mój przyjaciel, dlaczego?
-Myślisz, że ma jakiś problem?
5 dni później

Kilka poprzednich nocy trudno mi było zasnąć. Zewsząd otaczała mnie cisza, a dopóki w moim pokoju nie stoi telewizor z naszego starego mieszkania jest mi trudno zasnąć bez otaczającego mnie w Londynie zgiełku miasta. Ta cisza była wręcz nie do zniesienia, aby zasnąć musiałam włączyć sobie muzykę na słuchawkach. Spojrzałam w okno, gdzie zobaczyłam pukającego w nie Avan'a. Uśmiechnęłam się do chłopaka i gestem ręki pokazałam mu, że już wychodzę. W ciągu ostatnich pięciu dni dużo ze sobą rozmawialiśmy i dowiedziałam się kilku rzeczy, jak to, że ma dziewczynę o imieniu Catherine, którą poznałam drugiego dnia pobytu tutaj, a Avan poznał fascynujące historie miłosne mojego życia. Taa, te pięć dni było czasem, kiedy poznałam dużo osób. Mój sąsiad Harry był bardzo niemiły w stosunku do mnie. Jego siostra wcale taka nie była. Gemma była bardzo sympatyczną osobą, przywitała nas w Holmes Chapel bardzo ciepło, a Eddie bardzo ją polubił. Opowiadała mi o jej braciach Harrym i Louisie, i charakter zabawnego miłego i uroczego chłopaka wcale mi do Harry'ego nie pasował. Odstawiłam kubek po kawie do zmywarki i zarzuciwszy na jedno ramię mój plecak z Nike otworzyłam drzwi domu.
-Idziesz już? - Mój brat stanął obok mnie w swojej uroczej onesie w dinozaury, którą kupiłam mu na urodziny. Skinęłam głową, więc chłopiec podszedł bliżej mnie i przytulił się do mojej nogi. Pogłaskałam go po głowie i nachyliłam się do niego żeby cmoknąć go na pożegnanie.
-Pa Eddie.
-Pa-pa! - Krzyknął uśmiechając się i pobiegł do salonu oglądać bajki.
-WYCHODZĘ! - Obwieściłam reszcie domowników i zatrzasnęłam za sobą drzwi napotykając od razu uśmiechniętego chłopaka o czekoladowych oczach.
-Hej. - Przywitałam go wykrzywiając usta w uśmiechu.
-Ty i Eddie jesteście uroczy. - Zeszliśmy po schodach na kamyczkową ścieżkę idąc ramię w ramię.
-Uh, dzięki? Wydawało mi się, że masz do mnie jakąś sprawę? - Wyjęłam z kieszeni dżinsów kluczyki do nowego samochodu i otworzyłam go.
-Taak, Cat dała mi nasze plany lekcji, była wczoraj w szkolnym sekretariacie i wzięła je dla nas. Oh i numery i hasła naszych szafek.- Avan podrapał się po szyi i poprawił swój plecak zwisający swobodnie na jego ramieniu po podaniu mi papierków..
-Oh. Dzięki. - Uśmiechnęliśmy się do siebie.
-No i jako że to nasz pierwszy dzień w szkole, przydałoby się, żebyś dobrze trafiła. Jedź za mną, albo miej włączony telefon, pomogę ci dojechać. -Dzięki. - Wrzuciłam plecak na siedzenie pasażera i zajęłam miejsce za kierownicą. Włączyłam radio i kiedy już wyszukałam moją ulubioną stację muzyczną wyjechałam z mojego podwórka, przepuszczając przede mnie Avana. To właśnie dziś kończył się czas szczęścia i odpoczynku. Tak jest, mieliśmy 1 września. Usłyszałam dzwonek telefonu więc korzystając z tego że chwilowo stałam odebrałam i włączyłam tryb głośno mówiący. To był Avan. Chłopak co chwilę dawał mi instrukcje w którą stronę skręcić.
-A teraz już masz po prostej. - Poinformował mnie przez telefon. Avan zaczął cicho pomrukiwać piosenkę z radia, na co ja nieświadomie zaczęłam bębnić palcami o kierownicę.
- This is how we do, yeah Chilling, laid back, straight stuntin' Yeah, we do it like that -Zaśpiewałam nie zwracając uwagi na to jak bardzo fałszuję. - This is how we do, do do do do...
-This is how we do - Avan dołączył się do mojego prywatnego koncertu i oboje próbowaliśmy się nie roześmiać, bo śpiewaliśmy okropnie. Nie wierzę, czy my właśnie śpiewamy razem przez telefon piosenkę Katy Perry? Po chwili nasz fałsz przerwało srebrne BMW, które wyprzedziło mnie i z piskiem opon zatrzymało się dosłownie centymetr od przodu mojego samochodu i jak zgaduje - tyłu samochodu Avana. Zahamowałam gwałtownie patrząc jak srebrne auto szybko się oddala wyprzedzając też jego. Spokojnie Darcy, na szczęście nic się nie stało. Uspokajała mnie moja podświadomość, jednak miałam wielką ochotę jechać za BMW, wyjść z samochodu i zrobić nieodpowiedzialnemu kierowcy coś bardzo złego. Zamiast tego po prostu ruszyłam i próbowałam pozbyć się zbyt szybkiego tempa bicia serca.
-Cholera. Widziałeś to? - Zapytałam chociaż odpowiedź była oczywista.
-To tylko Harry. On tak zawsze. - Oh. W końcu po kilku minutach dotarliśmy na parking szkoły, która pomimo moich oczekiwań wcale nie wyglądała źle. Może dlatego, że wyobrażałaś ją sobie jako dom rodzinny Addamsów? Wysiadłam z samochodu i wyciągnęłam z niego plecak, po czym rzuciłam Avanowi wdzięczne spojrzenie.

-Dzięki. - Posłał mi szeroki uśmiech, który odwzajemniłam. Razem weszliśmy do szkoły, patrząc na nasze plany lekcji. Jak się okazało będziemy mieć razem biologię, zajęcia psychologiczne i wychowanie fizyczne. Oprócz tego miałam jeszcze angielski i matematykę, ale planowałam jeszcze zapisać się na zajęcia dodatkowe. Na korytarzu dosłownie roiło się od plakatów namawiających do zapisania się do kółka teatralnego, albo drużyny koszykarskiej. Wszystkie porozwieszane były w każdym możliwym miejscu, ale ja i tak miałam zamiar zgłosić się tylko do drużyny cheerleaderek tak jak w Londynie. Szliśmy wzdłuż nieprzyjemnie niebieskiego korytarza podążając do szafek, których numery i hasła mieliśmy na planach lekcji. Avan miał numer 93, a ja dostałam szafkę 97. Zostawiłam niepotrzebne rzeczy zabierając do plecaka tylko książki do biologii, zajęć psychologicznych i pieniądze na lunch. Jęknęłam niezadowolona, kiedy chłopak poinformował mnie, że moja klasa biologiczna znajduje się w drugiej części budynku i muszę przejść przez parking, aby się do niej dostać, ale ruszyłam za nim, bo właściwie to klasa od matematyki, w której miała odbyć się jego pierwsza . W międzyczasie z nudów rozpoczęliśmy grę w dwadzieścia pytań, które zadawaliśmy sobie nawzajem.
-Więc, jak to jest mieć bliźniaka? Zawsze się zastanawiałem jakby to było, wiesz mieć taką kopię siebie. - Avan zaczął. To było chyba trzecie pytanie, nie pamiętam.
-Nie mam kopii. To znaczy, jesteśmy bliźniaczkami, ale Violet nie jest do mnie ani trochę podobna. Ale mieć kogoś, kto jest z tobą dosłownie od zawsze jest czymś niesamowitym. Rodzice mi opowiadali, że po urodzeniu kilka tygodni spałyśmy trzymając się za rączki, a potem dostałyśmy oddzielne łóżeczka. A kiedy nauczyłyśmy się już chodzić nie ważne czy rodzice przywiązywali mam kołdry do prętów w łożeczkach, więc nie dało się właściwie spod nich wychodzić, czy nie. I tak zawsze budziłyśmy się razem na jednym łóżku i w dodatku odkryte. - Uśmiechnęłam się na wspomnienie siostry. Okropnie za nią tęskniłam. -Okej, moja kolej. Twój ulubiony kolor?
-Czerwony. Ulubiony piosenkarz?
-Pharell Williams. - Odpowiedziałam szybko. Kończyły mi się pytania. - Ulubiona, uh... Osoba?
- Catherine. A skoro już jesteśmy przy temacie Cat, chciałabyś w weekend do mnie wpaść razem z nią?
-Zmarnowałeś pytanie! - Stwierdziłam chichocząc. - Ale.. jasne, chętnie. - Cat była osobą nader energiczną i bardzo szybko złapała ze mną kontakt. W sumie mogłam już nazwać ją swoją przyjaciółką. Uśmiechnęłam się nieświadomie, jednak mój uśmiech od razu zniknął z twarzy, kiedy zobaczyłam niejakiego Harry'ego Stylesa opartego o drzwi srebrnego BMW, który rozmawiał z jakąś niską dziewczyną. Przystanęłam wpatrując się w niego.
-Hej, Darcy, co jest? - Avan stanął obok mnie i powędrował za moim wzrokiem, po czym uśmiechnąwszy się złapał za mój nadgarstek i ochoczo powędrował w jego stronę, ciągnąc mnie za sobą. Zdezorientowana jego zachowaniem szłam za nim nie bardzo rozumiejąc dlaczego. Ah, bo prowadzi mnie do tego nieodpowiedzialnego idioty, czy to czas na awanturę, czy po prostu chce nas pogodzić? Avan puścił mój nadgarstek i rozłożył ramiona podchodząc do dziewczyny i obejmując ją od tyłu. Podskoczyła przestraszona i zdezorientowana.
-Hej kicia. - Powiedział chłopak krótko cmokając w usta jak się okazało - Cat.
-Avan! - Wskoczyła, dosłownie wskoczyła na szatyna mocno się w niego wtulając. Połowa ludzi z parkingu się na nich gapiła. Wykorzystałam chwilowe skupienie wzroku wszystkich dookoła i przyjrzałam się chłopakowi obok mnie. Był ubrany w luźną białą bluzkę z dekoltem w kształcie litery "V", co odsłaniało tatuaż dwóch jaskółek zwróconych do siebie dzióbkami i kilka innych. Na bluzkę założył zwyczajną granatową bluzę, której rękawy podwinął do łokci, a na nogach miał idealnie dopasowane czarne rurki. Jedną nogą opierał się o zderzak swojego auta, podczas gdy jego ręce skrzyżowane były na piersi. Jego zielone oczy, które teraz widziałam bardzo dokładnie, idealnie błyszczały odbijając ledwo wzeszłe słońce. Brunatne włosy sięgały mu do połowy szyi i może uznacie mnie za jakąś głupią, albo upośledzoną, ale chciałam do niego podejść i zatopić w nich palce. No i dobra, to jeszcze nic, wiecie co chciałabym zrobić z jego idealnie pełnymi malinowymi ustami? No te to by mogły zrobić dla mnie dużo i... OKEJ, STOP, DARLENE CHANTEL NELSON W TEJ CHWILI NAKAZUJĘ CI PRZESTAĆ. No co? Nic nie poradzę, był gorący. Pff, wciąż jest i zawsze będzie, nawet jeśli jest zadufanym w sobie dupkiem. Harry uśmiechał się patrząc na Catherine i Avan'a, ale jego piękny uśmiech zniknął z jego perfekcyjnej w każdym calu twarzy, kiedy szatynka podbiegła do mnie uwieszając mi się na szyi. Była tylko kilka centymetrów niższa ode mnie, więc nie musiałam się pochylać, żeby ją uścisnąć.
-Hej. - Powiedziałam do niej szeroko się uśmiechając. - i.. cześć. - Dodałam już bardziej ponuro do Styles'a, na co ten kiwnął tylko głową. No tak, po co zdzierać sobie głos na marne "cześć", albo chociaż "spierdalaj"? Słyszał mnie w ogóle, czy to tylko taki tik nerwowy? Kiwnięcie głową, pff. Szkoda, żeby sobie przypadkiem jeszcze szyi nie uszkodził, takie to było energiczne! Okej, stop. Może trochę przesadzam, ale mógł odpowiedzieć normalnie.
-Co teraz macie? - Zapytała mnie Cat dosłownie skacząc w miejscu.
-Ja mam biologię, a Avan matematykę. - Przeczesałam palcami włosy tym samym odgarniając z twarzy niesforne kosmyki.
-Ja też mam matematykę! - Krzyknęła entuzjastycznie Cat uśmiechając się do swojego chłopaka. - A Harry i ty macie razem biologię! Ha! To śmieszne, jesteśmy jak dwie pary! - Posłałam jej krzywy uśmiech. Huh, śmieszne? Dla mnie to dosyć... Nie. Po prostu nie z Harry'm. To znaczy, jest przystojny.. bardzo.. ale charakter ma straszny.
- Pokażcie mi swoje plany lekcji. - Poleciła, więc wszyscy wyciągnęliśmy swoje kartki.  Biologia z Harry'm, Zajęcia psychologiczne z Avan'em, przerwa na lunch, matematyka z Cat, Angielski z całą trójką i Wychowanie Fizyczne również ze wszystkimi. Jedna lekcja z Harry'm? O jedną za dużo.
Po wychowaniu fizycznym nie przebrałam się w moje codzienne ubranie, bo razem z Cat od razu z boiska poszłyśmy na salę gimnastyczną, gdzie można było zapisać się do drużyny cheerleaderek. Oh i niespodzianka! Harry tam był. Pokazałam kilka figur gimnastycznych jakich nauczyłam się w Londynie i wcale nie byłam zaskoczona, kiedy okazało się, że się dostałam. Byłam bardziej zaskoczona tym, że Harry nie podważał tej decyzji. Przecież mógł zaprotestować, był kapitanem szkolnej drużyny piłkarskiej i to on głównie wybierał kto będzie ją wspierał. No ale tego nie zrobił. Więc po przebraniu się i zabraniu swojego nowego stroju w kolorach drużyny wsiadłam do samochodu i mimo wszystko nic nie mogło się równać z tą satysfakcją, kiedy wyprzedzałam srebrne BMW.

3 komentarze:

  1. Super *u* bardzo ciekawie piszesz, czekam na next :)
    imaginy-1dbyme.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo jej *.* Genialnie :) Czekam na next :)
    Zapraszam: defend-zaynmalik.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do LBA
    http://fanfiction-one-direcrion-pl.blogspot.com/2015/01/nominacja-liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń