piątek, 9 stycznia 2015

23. Wszystko czego potrzebuję.

DPOV

Harry: Podejdź do okna. Teraz. To ważne.

Przeczytałam wiadomość i zgodnie z poleceniem Harry'ego podeszłam do parapetu i otworzyłam okno. Brunet już na mnie czekał. Nie wiem co było tak ważne, ale usiadłam na parapecie, wyczekując jakiegoś słowa od Harry'ego. Nic takiego jednak nie nastało. Chłopak stał przy oknie i przygryzał wargę, patrząc na moją twarz, ale unikając oczu.
-No..? - Spróbowałam ponaglić. - Co jest tak ważne? - Uśmiechnęłam się delikatnie. Harry w końcu spotkał się z moim spojrzeniem. Westchnął głęboko i podał mi jakąś książkę w szarej okładce i drugą w czarnej. Zabawne, że jedna wyglądała jak mój dziennik.
-Przeczytaj obie strony.

HPOV

1 września 2011 r.

-Harry już czas. - Louis zajrzał tylko do sali.
-Daj mi się tylko pożegnać. - Trzymałem dłoń Darcy mocno w swojej. Siedziałem na jej łóżku szpitalnym i wpatrywałem się w jej twarz. Leżała w śpiączce już dwa tygodnie. Lou tylko zamknął drzwi.
-Darcy... - Zacząłem. - Wiem, że mnie teraz słyszysz. Przykro mi, że nie możesz mi odpowiedzieć i że muszę się żegnać z tobą w taki sposób. Jeśli tylko się obudzisz możesz mnie nie pamiętać. Ale musisz wiedzieć, że nie ma na tym cholernym niesprawiedliwym świecie nikogo, kto kocha cię bardziej niż ja. Ludzie mówią, że jestem za małym gówniarzem na miłość i nie mogę wiedzieć co to jest. Ale dzięki tobie wiem. Pokazałaś mi to. Teraz wyjadę i wyjadę na zawsze. Ale robię to dla dobra mojej rodziny. I pamiętaj, że ty też do niej należysz. Nigdy cię nie zapomnę. Ciężko mi będzie bez ciebie. Bardzo. Położyłem na twojej szafce dziennik. Jeśli cokolwiek zapamiętasz z tej rozmowy, chcę, żeby były to te słowa: Dziennik ma ci pomóc. Ma ci mnie przypominać, kiedy będzie ci źle. Bo może fizycznie mnie tu nie będzie. Ale zawszę będę przy tobie myślami. Louis i Gemma mówią, że jeśli zapomnę o tobie to będzie mi lepiej. Nie chcę. Z biegiem czasu pogodzę się z twoją nieobecnością, ale pamiętał będę zawsze. Twoją bladą skórę, piegowatą twarz, czekoladowe oczy, różowe policzki i brązowe włosy. Twój sposób mówienia, to jak śmiesznie przeciągasz ostatnie sylaby, kiedy się czymś denerwujesz i jak marszczysz brwi, gdy czegoś nie rozumiesz, ale udajesz, że tak. Nie zapomnę twojej umiejętności czytania mi w myślach, nie wmówisz mi, że to dlatego, że dobrze mnie znasz. Zawsze będę pamiętał różnicę między twoim zawstydzonym tonem, a zwyczajnym, kiedy prowadziliśmy swobodną rozmowę. Jak chwaliłem twój wygląd twój głos stawał się piskliwy. I nigdy nie zapomnę jak bardzo ważna dla mnie jesteś. Jesteś nie tylko moją dziewczyną. Przede wszystkim jesteś moją przyjaciółką. Mogłem ci zawsze powiedzieć wszystko, tak jak ty mi. Ufam ci bezgranicznie. I kocham cię bezwarunkowo. Jesteś pierwszą dziewczyną, którą pokochałem i jedyną. Pamiętaj o tym zawsze. Wracaj do siebie słońce. Kocham cię bardzo. Nie wyobrażasz sobie co teraz przeżywam i jak trudne to dla mnie jest. Będę tęsknił za tobą. Do zobaczenia kiedyś. - Złożyłem krótki pocałunek na jej ustach i wyszedłem z sali. Louis i Gemma już na mnie czekali.
-Płakałeś? - Zapytał mój brat. Zaskoczony poczułem wilgoć na policzkach. Wytarłem twarz rękawami bluzy.
-Trochę. - Odpowiedziałem, nie chcąc kłamać.
-Nasze torby są w samochodzie. - Gemma ruszyła smutna w stronę wyjścia ze szpitala, a ja i Louis za nią. Żegnaj Londynie. Żegnaj Darcy.

Gdy ostatni raz powiedziałem Żegnaj
Umarłem trochę w środku
I leżałem we łzach w łóżku całą noc
Sam, bez ciebie obok.

Oba teksty były identyczne. Co więcej. W obu tekstach były wspomniane imiona moje i Harry'ego. Spojrzałam na okładkę. Byłam zdezorientowana. Jeden z zeszytów na prawdę był mój.
-Co... - Tylko to byłam w stanie wydusić.
-Przepraszam, że go wziąłem, to był przypadek i...
-To później. Chodzi o ten drugi pamiętnik. - Podniosłam szary zeszyt wyżej. - Jest twój? - Skinął głową. Podałam mu oba notatniki. - Pomożesz mi? - Wyciągnęłam ręce do bruneta i wystawiłam nogi za parapet. Przeszłam przez oba okna, wspomagana przez obie dłonie Harry'ego. Kiedy stanęłam już bezpiecznie na jego zimnych panelach, obok łóżka, w pokoju zapanowała cisza, którą postanowiłam przerwać.
-To ty jesteś Teddym, Hershellem... "H" z pamiętnika?
-Tak. - Wypuściłam głośno powietrze. "Za dużo informacji." Powtarzałam sobie w myślach. "Za dużo informacji." Popatrzyłam w zielone oczy Stylesa.
-Nie mam pojęcia co mam teraz powiedzieć. Okazuje się, że znamy się od... Zawsze... - Oparłam się biodrami o parapet i skrzyżowałam ręce na piersi. - Dlaczego zabrałeś mój dziennik?
-Teorytycznie, to on jest mój, a twój jest ten. - Wskazał na szary notatnik.
-Ale go zabrałeś.
-Oj, no daj spokój Darcy, to przeszłość. - Czas na lekcję. Chwyciłam poduszkę z łóżka i mocno oderzyłam nią w głowę bruneta. Natychmiast złapał się za bolące miejsce.
-Ała, za co to było?
-Nie ważne Harry, to już przeszłość.
-Ale boli nadal. - Pomasował miejsce, w które dostał.
-Bo przeszłość czasem boli. Ale jeśli dobrze zrozumiałeś tą lekcję, to udało ci się również wyciągnąć wnioski. - Zamachnęłam się, ale tym razem uchylił się zanim poduszka dotknęła jego głowy. Tym razem nie musnęłam nią nawet jego włoska. To dobrze, to znaczy, że wnioski zostały wyciągnięte.
-No juuż. Rozumiem.
-To co teraz zrobisz? - Oczekiwałam przeprosin.
-Najpierw zabiorę ci poduszkę. - Zabrał przedmiot z moich rąk i rzucił go na łóżko. Byłam zła.
-Tak, a teraz? - Niecierpliwiłam się. Podszedł do mnie i przyciągnął do siebie.
-A teraz... - Jego usta napotkały moje. Bardzo delikatnie muskał moje wargi. Nagle cała moja złość odpłynęła z mojego ciała niczym woda z rynny. Położyłam delikatnie dłoń na jego policzku, podczas gdy jego obie duże dłonie spoczywały na moich biodrach. Drugą ręką złapałam jego ramię i zacisnęłam ją na nim. Delikatnie wsunął język pomiędzy moje wargi, a ja miałam ochotę szeroko się uśmiechnąć, kiedy nasze języki się zderzyły. Zaczął powoli ciągnąć mnie w stronę łóżka, wciąż nie rozłączając naszych ust. Penetrował ich wnętrze poprzez pełen uczucia, aczkolwiek delikatny pocałunek. Położył się na granatowej pościeli i przeniósł dłonie na moje uda, które w aktualnej chwili spoczywały po obu stronach jego ciała. Moje włosy opadały na kołdrę, tworząc jakby "zasłonę" dla naszych twarzy. Otworzyłam na chwilę oczy napotykając zielone tęczówki bruneta. Uśmiechnęliśmy się do siebie wciąż nie rozłączając naszych warg. Rozpięłam jeden guzik jego koszuli, już w myślach rozpinając kolejny.
-WAZZAAAAP? - Ktoś wszedł do pokoju, na co Harry gwałtownie się podniósł, a w efekcie ja miałam bliższy kontakt z podłogą między łóżkiem Harry'ego, a ścianą. Jak bardzo chciałam, aby w tamtej chwili panele zrobiły się jakimś cudem magiczne i wciągnęły mnie na piętro niżej, skąd mogłabym niezauważona uciec do domu. Choleracholeracholeracholera. Podniosłam głowę, aby zobaczyć kto wszedł do pokoju. Był to wysoki brunet ze szmaragdowymi oczami i wyraźnym rozbawieniem na twarzy.
-A co to braciszku się dzieje? - Zaśmiał się szeroko, a ja skorzystałam z ich nieuwagi i położyłam głowę z powrotem na podłodze. Chryste, ja chcę stąd zniknąć. Harry był cały czerwony i ja zresztą napewno też. Rzucił zdenerwowane spojrzenie bratu i wstał z łóżka. Pomógł mi wstać i mimo, że wcale tego nie chciałam, to już chwilę później stałam totalnie zawstydzona tą sytuacją za Harrym. Starałam się jak najbardziej schować twarz za jego plecami, a Harry zauważając to, splótł delikatnie swoją dłoń z moją i schował za sobą, przez co moje policzki jeszcze bardziej się zaczerwieniły.
-Ty właśnie chciałeś uprawiać seks z dziewczyną? Jestem z ciebie dumny, myśleliśmy już nawet, że jesteś gejem! - Wyjrzałam zza Harry'ego tylko trochę, aby zobaczyć jak Gemma staje w drzwiach i patrzy z wyrzutem na brata.
-Louis, idioto... - Pociągnęła go za koszulkę do siebie. - Mówiłam ci coś... Przepraszam was. - Powiedziała do nas i zamknęła drzwi. Harry odwrócił się do mnie, nie rozłączając naszych dłoni.
Szok zaczął mijać, więc zaczęłam myśleć, rozmyślać i... Zaczęłam śmiać się histerycznie. Z jakiejś przyczyny, moje wcześniejsze zażenowanie oraz cholerna irytacja, wydawała się teraz całkiem zabawna. Harry przez sekundę trzymał mnie w odległości wyciągniętych ramion i patrzył na mnie z niepokojem, jakby upadek, mógł coś poprzestawiać w mojej głowie. Wciąż się śmiejąc, zaczęłam trząść się. Łzy pojawiły się w moich oczach, a usta Harry'ego wykrzywiły się ku górze w uśmiechu i wiedziałam, że nie może ich skierować w dół. Jeszcze raz pochłonął mnie w swoje ramiona, gdy niekontrolowanie razem śmialiśmy się.
- Boże, to... Było okropne... Nie... Nie obściskiwanie się... To było niesamowite, po prostu... Reszta - powiedział między atakami śmiechu. Część mojego mózgu, ta która nie skupiała się na zabawnym momencie, skoncentrowała się na tej chwili, która była niesamowita. Myślałam o tym, co będzie dziać się później. Wiedziałam, że nie będę mogła ukryć tego przed Cat. Boże, prawdopodobnie będzie bardziej podekscytowana niż ja. Miałam wrażenie, że przytyjemy od czekolady, którą będziemy się zajadać. Przysięgam, że wyglądaliśmy jak para wariatów, jak byśmy uciekli z psychiatryka.
-Jesteśmy nienormalni. - Stwierdził Harry. Przytaknęłam, wciąż się śmiejąc, jednak trochę spokojniej niż wcześniej. - I musimy zejść na dół. Wyjaśnić to wszystko. I poznać cię z rodziną.
-Ale ja muszę... coś powiedzieć... -Wzięłam głęboki wdech i odezwałam się. - Kim teraz dla siebie jesteśmy? To znaczy nie pytam o trwałe zobowiązanie albo cokolwiek takiego, ale nie jestem taką dziewczyną, Harry. Nie jestem dziewczyną, która jednego dnia spotyka się z chłopakiem, a drugiego dnia idzie do innego, lub gorzej, zostaje porzucona. Nie żebyś ty... Nie wiem... Jestem zdezorientowana i zdenerwowana, to jest po prostu dla mnie nowe i... - gaworzyłam, dopóki mi nie przerwał całując mnie w usta. Pocałunek był stosunkowo niewinny. Nasze usta delikatnie i powoli łączyły się ze sobą, jednak to wciąż było przytłaczające. Po kilku minutach, odsunął się, a ja prawie skomlałam z powodu utraty kontaktu. Gdy otworzyłam oczy, intensywnie na mnie patrzył.
-Darcy wiem, że nie jesteś taką dziewczyną i przysięgam, że nie miałem zamiaru porzucać -ostatnie słowo zawisło w powietrzu z pytaniem, bez ręki trzymającej mnie - ciebie. Zamierzałem spytać się ciebie, czy jeśli wciąż jesteś zainteresowana, czy nie zostałabyś moją dziewczyną - ostatnią część powiedział nieśmiało i zobaczyłam rumieńce, których świadkiem byłam wcześniej. Miał taki wyraz twarzy jakby chciał uciec, gdybym odmówiła. Ale nie chciałam odmówić. Uśmiechnęłam się, mimo tego jak wiele emocji w tej chwili we mnie buzowało. Nie odzywałam się, bo byłam zbyt zszokowana, żeby się odezwać. Niestety brunet moje milczenie wziął za odmowę.
-Przepraszam. Bo ja, sama rozumiesz. To wszystko jest takie dziwne teraz, bo Louis i ty, i dzienniki i ta sytuacja, i Gemma. Ja rozmawiałem. Devon, on leżał. Ja nie leżałem. A potem Louis znowu i znowu i ty. I przyszłaś i się dzieje, zapytałem. Oni mówią grzeb Harry, grzeb, ja grzebię, a moja mama urodziła nas dużo, a w ogóle, to może pojedziemy gdzieś do Pensylwanii? - Harry mieszał się, a ja z ogromnym trudem powstrzymałam się od parsknięcia śmiechem.
-Uspokój się. Chcę być twoja. - Niestety nie mogłam ukryć mojego rozbawionego tonu, ale zadowolił mnie fakt, że Harry zignorował to. Uśmiechnął się i przyciągnął mnie do siebie, całując w czoło.
-I teraz... - Wciąż był dosyć zmieszany. - I teraz musimy iść na dół. Do nich.

Wszystko czego chcę
I wszystko czego potrzebuję
To znaleźć kogoś
Znajdę kogoś takiego
Jak ty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz