środa, 24 grudnia 2014

13. Treningi i obietnice.

HPOV
Z zadowoleniem patrzyłem, jak Darlene i reszta cheerleaderek (ale głównie Darlene) ćwiczy układ do muzyki, którym rozpoczynały przyszły mecz z Londynem. Drużyna Nialla będzie grała przeciwko mojej. Nie ma szans nie wygrają, Niall to ciota. Ach, jestem takim wspaniałym przyjacielem. Darlene rzuciła mi pojedyncze spojrzenie. Uśmiechnąłem się. Właściwie, to nasze relacje ostatnio bardzo się poprawiły. Bardzo bardzo. Doszło nawet do tego, że piszemy smsy! Poważnie. Dziewczyna przestała na chwilę kręcić piruety i podbiegła do mnie. Zatrzymała się zanim wpadła na mój tors.
-Przestań się na mnie patrzeć. - Powiedziała poprawiając włosy.
-Dlaczego miałbym?
-Bo trudno mi się skupić? Czuję na sobie twój wzrok i czuję się niekomfortowo... - Zaśmiałem się. Położyłem dłoń u dołu jej pleców i przyciągnąłem do siebie. Czułem jej oddech na skórze mojej twarzy, kiedy nachyliłem się tak, aby nasze oczy były na równej linii. Przygryzła wargę w uśmiechu, kiedy mój nos dotknął czubka jej noska.
-A czy teraz czujesz się niekomfortowo? - Spytałem patrząc w jej piękne czekoladowe oczy. Zaśmiała się i odepchnęła mnie lekko od siebie, położywszy dłoń na moim mostku.
-Ani trochę, ale daj mi się skupić. - Mimo tego, że zwiększyła odległość między nami, nasze twarze wciąż były blisko siebie.
-Pamiętaj, że wciąż jesteśmy umówieni. - Zrobiłem krok w przód nie dając jej możliwości odsunięcia się ode mnie, przez oplecenie jej talii ramionami i splatając dłonie u dołu jej pleców. Bawiłem się materiałem jej koszulki.
-Pamiętam. - Spojrzała na moje usta, a potem znów w moje oczy.
-Po meczu gdzieś cię zabiorę. - Miałem cholerną ochotę ją pocałować. No nie. Przybliżyłem swoją twarz do jej jeszcze bardziej i mimo jej oczekiwań, polizałem czubek jej nosa i puściłem ją śmiejąc się cicho. - Idź, już nie będę na ciebie patrzył, obiecuję. - Uśmiechnęła się wycierając wierzchcem dłoni zmarszczony nos.
-Fuj. - Skwitowała wywołując mój śmiech i odbiegła. I mimo danej jej obietnicy, patrzyłem na nią do końca treningu.

~*~

Wyszedłem z domu i kucnąłem na ganku, aby poprawić sznurówki moich Nike i schować je do środka butów. Następnie pokonałem schody i wybiegłem z podwórka, zamykając za sobą bramę. Dzięki temu, że rozgrzałem się już w domu, nie musiałem teraz ściągać na siebie uwagi wszystkich sąsiadów, rozciągając się. Uśmiechnąłem się, widząc biegnącą tyłem do mnie Darlene. Postanowiłem, że mogę biegać razem z nią, więc zacząłem biec w jej stronę. Dziewczyna niczego się nie spodziewała, dlatego nie zdziwiła mnie jej reakcja, kiedy chwyciłem ją w talii i obróciłem do siebie. Pisnęła, ale widząc moje zielone tęczówki jej lęk zastąpiła złość. Odepchnęła mnie od siebie i spojrzała na mnie z wyrzutem.
-Nie możesz po ludzku powiedzieć "cześć"? Przestraszyłam się! - Krzyknęła patrząc mi w oczy.
-Cześć. - Wyszczerzyłem się.
-To takie typowe dla ciebie. - Mruknęła, przewracając oczami. - Cześć.
-Więc biegasz..
-Dobra, masz zamiar ze mną biegać, czy będziesz żałośnie próbował mi to zaproponować?
-Nie jestem żałosny! - Teatralnie położyłem rękę na klatce piersiowej, udając urażonego. Darlene roześmiała się, widząc moją "grę".
-Oj no chodź już. - Zaczęła biec. Miałem przed sobą właśnie idealny widok, dziewczyna założyła bardzo krótkie dresowe spodenki. Biegłem specjalnie troszkę dalej.
-Podoba ci się to co widzisz? - Zatrzymała się znowu spoglądając na moją twarz. - Biegnij obok mnie. - Uśmiechnęła się mimo wszystko, widząc moje zakłopotanie. Biegliśmy więc dalej ramię w ramię. - Co te dziewczyny w tobie widzą? - Pokręciła głową w niezrozumieniu, chichocząc. Czego ty we mnie nie widzisz?
-Cóż, jestem nieziemsko przystojny, zabawny i jestem kapitanem drużyny piłkarskiej.
-Tak, jesteś też niesamowicie skromny.
-Cokolwiek powiesz. - Zaśmiała się.
-To jest ten sposób na poderwanie dziewczyny?
-Gdybym chciał cię poderwać, użył bym jakiegoś kiczowatego tekstu.
-Na przykład? - Pomyślałem chwilę.
-Gdyby twoje serce było więzieniem, chciałbym mieć dożywocie. - Roześmiała się.
-Tak, to było na prawdę kiczowate. - Przyznała, wciąż się śmiejąc.
-Szczere. Szatan musi cię nienawidzić.
-Co? Dlaczego? - Zmarszczyła brwi.
-Bo jesteś gorętsza niż piekło.
-Przestań już! - Jej śmiech znowu sięgnął moich uszu.
-Zgubiłem swój numer, możesz pożyczyć mi swój? - Posłała mi rozbawione spojrzenie i popchnęła mnie na krzaki rosnące przy chodniku.
-Hej, co to było? Nie wystarczy "nie jestem zainteresowana"? - Otrzepałem koszulkę z liści.
-A jeśli jestem, tylko twoje teksty są złe? - Puściła mi oko i biegła dalej. Dotrzymałem jej kroku.
-Jesteś? - Upewniłem się. Spojrzała w górę, na mnie i uśmiechnęła się. Podniosła dłoń i wyciągnęła z moich loków liść, który zaraz wylądował na chodniku. Nie odpowiedziała mi.
-Jak było u rodziny? - Spytała zupełnie ignorując moje wcześniejsze pytanie.
-Oficjalnie zostałaś kandydatką numer jeden na moją żonę.
-Co? - Zaśmiała się.
-Moja mama słyszała jak rozmawialiśmy przez telefon. Od razu chciała cię poznać. - Pokręciłem głową, cicho się śmiejąc. - To śmieszne. Nawet moje siostry były przeciwko mnie. Wszystko przez Gemmę.
-Gemma jest w porządku.
-I ty? I ty brutusie? - Kolejny raz zachichotała. Poprawiał mi się humor, kiedy śmiała się dzięki mnie. To było słodkie. Jej chichot, jej śmiech, jej uśmiech.
-Mówię poważnie, lubię ją. - Szczerzyła się do mnie, powodując ten sam stan na mojej twarzy. I jej, w tej chwili po raz pierwszy pomyślałem o niej jak o dziewczynie. To znaczy wiedziałem, że nią jest, i że jest ładna, ale wtedy pomyślałem "hej, to jest Darlene Nelson, a ty się z nią umówiłeś, popatrz jak pięknie się uśmiecha i jak radosna jest dzięki tobie. Chciałbyś czuć się tak codziennie? Pamiętaj, że to zależy tylko i wyłącznie od ciebie". Głosik w mojej głowie miał absolutną rację. Ta dziewczyna miała w sobie coś wyjątkowego. Była wyjątkowa. Nie była jak Elf Cat, nie była jak Amelia, która chce się ze mną umówić od piątej klasy. Nie była jak reszta dziewczyn, które chciały, żebym był ich osobistym badassem z filmów dla nastolatek. Tym, który będzie miły dla twojego ojca i będzie udawał przed nim porządnego mężczyznę, a kiedy tylko rodzice wyjadą, on zaprosi cię do ciebie i będzie pieprzył, aż nie zrobi się jasno. Nie jestem tym, który ma na to ochotę. Nie z nimi. Bo Darcy... To brałbym. Ups, dlaczego o tym myślę? Hej, hej, hej... Darcy!? Coś się ze mną ewidentnie działo. Dziewczyna wpatrywała się we mnie zapominając o reszcie świata do tego stopnia, że w pewnej chwili prawie zderzyła się z latarnią. W ostatniej chwili złapałem jej dłoń i przyciągnąłem do siebie. Zdezorientowana wciąż patrzyła na mnie, kiedy nie biegłem już, ale szedłem trzymając ją na rękach. Sam nie wiedziałem jak do tego doszło. Po prostu oplatała moje biodra swoimi nogami, a moją szyję rękami, a moje dłonie spoczywały na jej udach. Uśmiechnąłem się, nawet jeśli to wyszło przypadkiem - wyszło dobrze.
-Bolało jak spadłeś z nieba? - Uśmiechnęła się cwaniacko, kontynuując moją 'grę'.
-Powinnaś znać to uczucie. - Przewróciła oczami. Z jej ust uciekł chichot. - aniele.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz