DPOV
-Hmm, więc przyjechałam tu z Londynu, mam siostrę
bliźniaczkę, która nazywa się Violet, umm... - Zastanowiłam się przez
chwilę, co mam powiedzieć dalej, nie chciałam przecież brzmieć jak
dzieci w szkole na lekcji zapoznawczej. "Jestem Josh i lubię jazdę na
rowerze", nie zdecydowanie nie chciałam tak brzmieć. - Zawsze chciałam
mieć żółwia, nie wiem dlaczego, żółwie są po prostu urocze. Jeśli chodzi
o moje pochodzenie to moja mama jest stuprocentową angielką, a tata w
połowie irlandczykiem i w połowie szkotem. Uh i nienawidzę horrorów. -
Wzdrygnęłam się na samo wspomnienie jakiegokolwiek z nich.
-Hej, horrory są świetne! - Zaprotestował Avan przerywając wkręcanie śrubki między nogę łóżka, a podstawę materaca.
-Nie,
one są dosłownie straszne. - Oparłam się na obu rękach opierając dłonie
o podłogę za moimi plecami, aby było mi wygodniej i patrzyłam jak
chłopak wyciąga wiertarkę. - Może ci pomóc?
-To nie jest takie łatwe jak wygląda, jeden błąd i łóżko rozleci się jak tylko na nim usiądziesz.
-Wątpisz
w moje umiejętności kolego? - Uniosłam jedną brew, na co Avan wyciągnął
w moją stronę wiertarkę i uruchomił ją na sekundę w żartobliwym geście
"cicho-albo-cię-zastrzelę". Właściwie składanie moich mebli nie zajęło
tak dużo czasu jak myślałam, zanim zrobiło się ciemno duża biała szafa,
łóżko, biurko, komoda i krzesło obrotowe ustawione były już na swoich
miejscach. Przez czas ich składania rozmawialiśmy dużo z Avan'em, był
bardzo miłym chłopakiem, złapaliśmy dobry kontakt. Pracownicy sklepu
meblowego zdążyli wnieść wszystko do sypialni rodziców, a tata przyniósł
nam pizzę i mój nowy włochaty dywan. Powiedział, że jak skończymy jeść,
to mamy zejść na dół, bo rodzice mają dla mnie niespodziankę, więc
wstaliśmy z podłogi i zeszliśmy na dół niosąc puste pudełko po naszej
kolacji. Wyrzuciłam je do kosza przed domem i spojrzałam wyczekująco na
moich podekscytowanych rodziców i Avan'a, który dziwnie na mnie patrzył.
-Ty
coś wiesz. - Stwierdziłam patrząc na czarnowłosego chłopaka. Uśmiechnął
się tylko, a tata odkaszlnął zdobywając tym moją uwagę.
- Jak
dobrze wiesz, egzamin na prawo jazdy zdałaś znakomicie i bardzo dobrze
jeździsz. - Uśmiechnął się obracając jakieś kluczyki w dłoni. - I razem z
mamą stwierdziliśmy, że nie będziemy się dzielili z tobą naszym
samochodem, bo my też musimy jeździć do pracy, a twoja szkoła jest
dziesięć minut drogi samochodem stąd. - Rodzice wykupili duży budynek
niedaleko Holmes Chapel, aby móc poszerzać swoją firmę. Stąd ta
przeprowadzka tutaj. - Dlatego.. - Rzucił mi kluczyki, którymi wcześniej
się bawił. - Nasz samochód należy teraz tylko do ciebie, a ja i mama
kupiliśmy sobie drugi. To taki spóźniony prezent urodzinowy. Uh, tak Violet dostała telefon i Laptop.
-Żartujecie?
- Odpowiedziałam, a na moją twarz wtargnął szeroki uśmiech. Kiedy
rodzice pokiwali przecząco głowami pisnęłam i rzuciłam im się na szyję. -
Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - Krzyczałam i zaraz stałam już przy moim
nowym oliwkowym Oplu Vectra z siedzeniami obitymi czarną skórą
uśmiechnięta jak głupia. Nagle poczułam się obserwowana, ale nie przez
rodziców, Eddie'go, czy Avan'a. Przez kogoś... innego. Rozejrzałam się,
jednak nie zobaczyłam nikogo szczególnego kto by się na mnie patrzył.
Ale czułam wypalający wzrok na sobie. I wtedy przypadkiem moje oczy
spoczęły na chłopaku w oknie w białym domu sąsiadującym z moim. Nawet z
mojego parkingu widziałam jego bluzę z dużym numerem 32, jego brązowe
włosy sięgające do połowy szyi związane u góry bandaną i jego oczy
wwiercające się w moją twarz jakbym była jakimś wyjątkowo obrzydliwym
karaluchem.
-Avan? - Na pewno go zna. Chłopak zaraz znalazł się obok mnie. - Kto to jest? - Szatyn spojrzał w kierunku chłopaka w oknie.
-To Harry Styles, mój przyjaciel, dlaczego?
-Myślisz, że ma jakiś problem?
5 dni później
Kilka
poprzednich nocy trudno mi było zasnąć. Zewsząd otaczała mnie cisza, a
dopóki w moim pokoju nie stoi telewizor z naszego starego mieszkania
jest mi trudno zasnąć bez otaczającego mnie w Londynie zgiełku miasta.
Ta cisza była wręcz nie do zniesienia, aby zasnąć musiałam włączyć sobie
muzykę na słuchawkach. Spojrzałam w okno, gdzie zobaczyłam pukającego w
nie Avan'a. Uśmiechnęłam się do chłopaka i gestem ręki pokazałam mu, że
już wychodzę. W ciągu ostatnich pięciu dni dużo ze sobą rozmawialiśmy i
dowiedziałam się kilku rzeczy, jak to, że ma dziewczynę o imieniu
Catherine, którą poznałam drugiego dnia pobytu tutaj, a Avan poznał
fascynujące historie miłosne mojego życia. Taa, te pięć dni było czasem,
kiedy poznałam dużo osób. Mój sąsiad Harry był bardzo niemiły w
stosunku do mnie. Jego siostra wcale taka nie była. Gemma była bardzo
sympatyczną osobą, przywitała nas w Holmes Chapel bardzo ciepło, a Eddie
bardzo ją polubił. Opowiadała mi o jej braciach Harrym i Louisie, i
charakter zabawnego miłego i uroczego chłopaka wcale mi do Harry'ego nie
pasował. Odstawiłam kubek po kawie do zmywarki i zarzuciwszy na jedno
ramię mój plecak z Nike otworzyłam drzwi domu.
-Idziesz już? -
Mój brat stanął obok mnie w swojej uroczej onesie w dinozaury, którą
kupiłam mu na urodziny. Skinęłam głową, więc chłopiec podszedł bliżej
mnie i przytulił się do mojej nogi. Pogłaskałam go po głowie i
nachyliłam się do niego żeby cmoknąć go na pożegnanie.
-Pa Eddie.
-Pa-pa! - Krzyknął uśmiechając się i pobiegł do salonu oglądać bajki.
-WYCHODZĘ!
- Obwieściłam reszcie domowników i zatrzasnęłam za sobą drzwi
napotykając od razu uśmiechniętego chłopaka o czekoladowych oczach.
-Hej. - Przywitałam go wykrzywiając usta w uśmiechu.
-Ty i Eddie jesteście uroczy. - Zeszliśmy po schodach na kamyczkową ścieżkę idąc ramię w ramię.
-Uh,
dzięki? Wydawało mi się, że masz do mnie jakąś sprawę? - Wyjęłam z
kieszeni dżinsów kluczyki do nowego samochodu i otworzyłam go.
-Taak,
Cat dała mi nasze plany lekcji, była wczoraj w szkolnym sekretariacie i
wzięła je dla nas. Oh i numery i hasła naszych szafek.- Avan podrapał
się po szyi i poprawił swój plecak zwisający swobodnie na jego ramieniu
po podaniu mi papierków..
-Oh. Dzięki. - Uśmiechnęliśmy się do siebie.
-No
i jako że to nasz pierwszy dzień w szkole, przydałoby się, żebyś dobrze
trafiła. Jedź za mną, albo miej włączony telefon, pomogę ci dojechać.
-Dzięki. - Wrzuciłam plecak na siedzenie pasażera i zajęłam miejsce za
kierownicą. Włączyłam radio i kiedy już wyszukałam moją ulubioną stację
muzyczną wyjechałam z mojego podwórka, przepuszczając przede mnie Avana.
To właśnie dziś kończył się czas szczęścia i odpoczynku. Tak jest,
mieliśmy 1 września. Usłyszałam dzwonek telefonu więc korzystając z tego
że chwilowo stałam odebrałam i włączyłam tryb głośno mówiący. To był
Avan. Chłopak co chwilę dawał mi instrukcje w którą stronę skręcić.
-A
teraz już masz po prostej. - Poinformował mnie przez telefon. Avan
zaczął cicho pomrukiwać piosenkę z radia, na co ja nieświadomie zaczęłam
bębnić palcami o kierownicę.
- This is how we do, yeah Chilling, laid back, straight stuntin' Yeah, we do it like that -Zaśpiewałam nie zwracając uwagi na to jak bardzo fałszuję. - This is how we do, do do do do...
-This is how we do
- Avan dołączył się do mojego prywatnego koncertu i oboje próbowaliśmy
się nie roześmiać, bo śpiewaliśmy okropnie. Nie wierzę, czy my właśnie
śpiewamy razem przez telefon piosenkę Katy Perry? Po chwili nasz fałsz
przerwało srebrne BMW, które wyprzedziło mnie i z piskiem opon
zatrzymało się dosłownie centymetr od przodu mojego samochodu i jak
zgaduje - tyłu samochodu Avana. Zahamowałam gwałtownie patrząc jak
srebrne auto szybko się oddala wyprzedzając też jego. Spokojnie Darcy, na szczęście nic się nie stało.
Uspokajała mnie moja podświadomość, jednak miałam wielką ochotę jechać
za BMW, wyjść z samochodu i zrobić nieodpowiedzialnemu kierowcy coś
bardzo złego. Zamiast tego po prostu ruszyłam i próbowałam pozbyć się
zbyt szybkiego tempa bicia serca.
-Cholera. Widziałeś to? - Zapytałam chociaż odpowiedź była oczywista.
-To
tylko Harry. On tak zawsze. - Oh. W końcu po kilku minutach dotarliśmy
na parking szkoły, która pomimo moich oczekiwań wcale nie wyglądała źle.
Może dlatego, że wyobrażałaś ją sobie jako dom rodzinny Addamsów? Wysiadłam z samochodu i wyciągnęłam z niego plecak, po czym rzuciłam Avanowi wdzięczne spojrzenie.
-Dzięki.
- Posłał mi szeroki uśmiech, który odwzajemniłam. Razem weszliśmy do
szkoły, patrząc na nasze plany lekcji. Jak się okazało będziemy mieć
razem biologię, zajęcia psychologiczne i wychowanie fizyczne. Oprócz
tego miałam jeszcze angielski i matematykę, ale planowałam jeszcze
zapisać się na zajęcia dodatkowe. Na korytarzu dosłownie roiło się od
plakatów namawiających do zapisania się do kółka teatralnego, albo
drużyny koszykarskiej. Wszystkie porozwieszane były w każdym możliwym
miejscu, ale ja i tak miałam zamiar zgłosić się tylko do drużyny
cheerleaderek tak jak w Londynie. Szliśmy wzdłuż nieprzyjemnie
niebieskiego korytarza podążając do szafek, których numery i hasła
mieliśmy na planach lekcji. Avan miał numer 93, a ja dostałam szafkę 97.
Zostawiłam niepotrzebne rzeczy zabierając do plecaka tylko książki do
biologii, zajęć psychologicznych i pieniądze na lunch. Jęknęłam
niezadowolona, kiedy chłopak poinformował mnie, że moja klasa
biologiczna znajduje się w drugiej części budynku i muszę przejść przez
parking, aby się do niej dostać, ale ruszyłam za nim, bo właściwie to
klasa od matematyki, w której miała odbyć się jego pierwsza . W
międzyczasie z nudów rozpoczęliśmy grę w dwadzieścia pytań, które
zadawaliśmy sobie nawzajem.
-Więc, jak to jest mieć bliźniaka?
Zawsze się zastanawiałem jakby to było, wiesz mieć taką kopię siebie. -
Avan zaczął. To było chyba trzecie pytanie, nie pamiętam.
-Nie
mam kopii. To znaczy, jesteśmy bliźniaczkami, ale Violet nie jest do
mnie ani trochę podobna. Ale mieć kogoś, kto jest z tobą dosłownie od
zawsze jest czymś niesamowitym. Rodzice mi opowiadali, że po urodzeniu
kilka tygodni spałyśmy trzymając się za rączki, a potem dostałyśmy
oddzielne łóżeczka. A kiedy nauczyłyśmy się już chodzić nie ważne czy
rodzice przywiązywali mam kołdry do prętów w łożeczkach, więc nie dało
się właściwie spod nich wychodzić, czy nie. I tak zawsze budziłyśmy się
razem na jednym łóżku i w dodatku odkryte. - Uśmiechnęłam się na
wspomnienie siostry. Okropnie za nią tęskniłam. -Okej, moja kolej. Twój
ulubiony kolor?
-Czerwony. Ulubiony piosenkarz?
-Pharell Williams. - Odpowiedziałam szybko. Kończyły mi się pytania. - Ulubiona, uh... Osoba?
- Catherine. A skoro już jesteśmy przy temacie Cat, chciałabyś w weekend do mnie wpaść razem z nią?
-Zmarnowałeś
pytanie! - Stwierdziłam chichocząc. - Ale.. jasne, chętnie. - Cat była
osobą nader energiczną i bardzo szybko złapała ze mną kontakt. W sumie
mogłam już nazwać ją swoją przyjaciółką. Uśmiechnęłam się nieświadomie,
jednak mój uśmiech od razu zniknął z twarzy, kiedy zobaczyłam niejakiego
Harry'ego Stylesa opartego o drzwi srebrnego BMW, który rozmawiał z
jakąś niską dziewczyną. Przystanęłam wpatrując się w niego.
-Hej,
Darcy, co jest? - Avan stanął obok mnie i powędrował za moim wzrokiem,
po czym uśmiechnąwszy się złapał za mój nadgarstek i ochoczo powędrował w
jego stronę, ciągnąc mnie za sobą. Zdezorientowana jego zachowaniem
szłam za nim nie bardzo rozumiejąc dlaczego. Ah, bo prowadzi mnie do tego nieodpowiedzialnego idioty, czy to czas na awanturę, czy po prostu chce nas pogodzić?
Avan puścił mój nadgarstek i rozłożył ramiona podchodząc do dziewczyny i
obejmując ją od tyłu. Podskoczyła przestraszona i zdezorientowana.
-Hej kicia. - Powiedział chłopak krótko cmokając w usta jak się okazało - Cat.
-Avan! - Wskoczyła, dosłownie wskoczyła
na szatyna mocno się w niego wtulając. Połowa ludzi z parkingu się na
nich gapiła. Wykorzystałam chwilowe skupienie wzroku wszystkich dookoła i
przyjrzałam się chłopakowi obok mnie. Był ubrany w luźną białą bluzkę z
dekoltem w kształcie litery "V", co odsłaniało tatuaż dwóch jaskółek
zwróconych do siebie dzióbkami i kilka innych. Na bluzkę założył
zwyczajną granatową bluzę, której rękawy podwinął do łokci, a na nogach
miał idealnie dopasowane czarne rurki. Jedną nogą opierał się o zderzak
swojego auta, podczas gdy jego ręce skrzyżowane były na piersi. Jego
zielone oczy, które teraz widziałam bardzo dokładnie, idealnie
błyszczały odbijając ledwo wzeszłe słońce. Brunatne włosy sięgały mu do
połowy szyi i może uznacie mnie za jakąś głupią, albo upośledzoną, ale
chciałam do niego podejść i zatopić w nich palce. No i dobra, to jeszcze
nic, wiecie co chciałabym zrobić z jego idealnie pełnymi malinowymi
ustami? No te to by mogły zrobić dla mnie dużo i... OKEJ, STOP,
DARLENE CHANTEL NELSON W TEJ CHWILI NAKAZUJĘ CI PRZESTAĆ. No co? Nic nie
poradzę, był gorący. Pff, wciąż jest i zawsze będzie, nawet jeśli jest
zadufanym w sobie dupkiem. Harry uśmiechał się patrząc na Catherine i
Avan'a, ale jego piękny uśmiech zniknął z jego perfekcyjnej w każdym
calu twarzy, kiedy szatynka podbiegła do mnie uwieszając mi się na szyi.
Była tylko kilka centymetrów niższa ode mnie, więc nie musiałam się
pochylać, żeby ją uścisnąć.
-Hej. - Powiedziałam do niej szeroko
się uśmiechając. - i.. cześć. - Dodałam już bardziej ponuro do Styles'a,
na co ten kiwnął tylko głową. No tak, po co zdzierać sobie głos na
marne "cześć", albo chociaż "spierdalaj"? Słyszał mnie w ogóle, czy to
tylko taki tik nerwowy? Kiwnięcie głową, pff. Szkoda, żeby sobie
przypadkiem jeszcze szyi nie uszkodził, takie to było energiczne! Okej,
stop. Może trochę przesadzam, ale mógł odpowiedzieć normalnie.
-Co teraz macie? - Zapytała mnie Cat dosłownie skacząc w miejscu.
-Ja mam biologię, a Avan matematykę. - Przeczesałam palcami włosy tym samym odgarniając z twarzy niesforne kosmyki.
-Ja
też mam matematykę! - Krzyknęła entuzjastycznie Cat uśmiechając się do
swojego chłopaka. - A Harry i ty macie razem biologię! Ha! To śmieszne,
jesteśmy jak dwie pary! - Posłałam jej krzywy uśmiech. Huh, śmieszne? Dla mnie to dosyć... Nie. Po prostu nie z Harry'm. To znaczy, jest przystojny.. bardzo.. ale charakter ma straszny.
-
Pokażcie mi swoje plany lekcji. - Poleciła, więc wszyscy wyciągnęliśmy
swoje kartki. Biologia z Harry'm, Zajęcia psychologiczne z Avan'em,
przerwa na lunch, matematyka z Cat, Angielski z całą trójką i Wychowanie
Fizyczne również ze wszystkimi. Jedna lekcja z Harry'm? O jedną za dużo.
Po
wychowaniu fizycznym nie przebrałam się w moje codzienne ubranie, bo
razem z Cat od razu z boiska poszłyśmy na salę gimnastyczną, gdzie można
było zapisać się do drużyny cheerleaderek. Oh i niespodzianka! Harry tam był.
Pokazałam kilka figur gimnastycznych jakich nauczyłam się w Londynie i
wcale nie byłam zaskoczona, kiedy okazało się, że się dostałam. Byłam
bardziej zaskoczona tym, że Harry nie podważał tej decyzji. Przecież
mógł zaprotestować, był kapitanem szkolnej drużyny piłkarskiej i to on
głównie wybierał kto będzie ją wspierał. No ale tego nie zrobił. Więc po
przebraniu się i zabraniu swojego nowego stroju w kolorach drużyny
wsiadłam do samochodu i mimo wszystko nic nie mogło się równać z tą
satysfakcją, kiedy wyprzedzałam srebrne BMW.
Super *u* bardzo ciekawie piszesz, czekam na next :)
OdpowiedzUsuńimaginy-1dbyme.blogspot.com
Oooo jej *.* Genialnie :) Czekam na next :)
OdpowiedzUsuńZapraszam: defend-zaynmalik.blogspot.com
Zostałaś nominowana do LBA
OdpowiedzUsuńhttp://fanfiction-one-direcrion-pl.blogspot.com/2015/01/nominacja-liebster-award.html