sobota, 10 stycznia 2015

17. Pierwszy pocałunek.

?POV
15 sierpień 2011
-Darcy!? - Krzyknąłem kolejny raz. Mojej dziewczyny nigdzie nie było. - Jesteś tu!? - Przeszedłem między gałęziami krzaków. Pomyślałem, że to ostatnie miejsce, w którym mogłaby być, bo nikt znajomy jak dotąd nie wchodził tutaj. To było moje sekretne miejsce. Wszedłem, mimo to na maleńką polankę otoczoną zeszwsząd krzakami. Po mojej lewej stronie zauważyłem coś, czego jak dotąd tu nie było. A mianowicie, była to dziura. Ktoś najwyraźniej powyłamywał gałęzie, tworząc przejście.. gdzieś. Nie zastanawiałem się długo kto, lub co mogłoby to być, po prostu wszedłem tam, z nadzieją, że zobaczę winowajcę. Dopiero będąc już po drugiej stronie zacząłem odczuwać lęk. To mógł być ktokolwiek, lub nawet cokolwiek. Zarówno Darcy, jak i jakiś niedźwiedź. Chociaż to raczej mało prawdopodobne, bo w Londynie na wolności nie żyją niedźwiedzie. Rozejrzałem się. Ten widok był zdecydowanie jednym z najpiękniejszych, jakie kiedykolwiek widziałem. Przede mną rozciągał się staw otoczony wysokimi, gęsto rozsnącymi krzakami ze wszystkich stron, było tam także jedno drzewo. Jedno jedyne w tym miejscu. Było je widać z centrum parku, jednak tylko część wystającą znad wysokiego krzaka.
-Darcy? - Ponowiłem i podszedłem do drzewa. Usłyszałem chichot za sobą. Kiedy się odwróciłem, zobaczyłem moją kochaną brunetkę wychylającą się zza grubego pnia.
-Akuku. - Powiedziała rozbawiona, a ja mogłem w końcu do niej podejść i zabrać moją czapkę z daszkiem z jej głowy. Podszedłem do niej możliwie jak najbliżej, więc normalne dla mnie było, gdy położyła dłonie na mojej piersi i zaczęła się cofać, aż jej plecy nie zderzyły się z pniem drzewa.
-Całowałeś się już? - Zapytała nagle, tym samym zbijając mnie z pantykału. Od razu pomyślałem o moim kocie Dustym, który reaguje jedynie na komendę "buziak".
-Tak.
-Taaa, ja też nie. - Zaśmiałem się cicho.
-Może już najwyższy czas? - Położyłem dłonie po obu stronach jej głowy, opierając je o gruby pień drzewa. Przygryzła wargę, prawdopodobnie nieświadomie. Zawsze to robiła jak się czymś denerwowała, już nawet gdy mieliśmy po 7 lat i był to nasz pierwszy dzień w szkole. Pamiętam jak ściskała moją rękę i czekała aż dyrektor ogłosi, do której klasy została przydzielona. Żuła swoją dolną wargę jak gumę do żucia, a potem dodatkowo zaczęła obgryzać paznokcie, bo Violet nie była w klasie razem z nami. Oczywiście ich rodzice szybko to zmienili i bliźniaczki mogły uczyć się razem. Teraz patrzyła na mnie bardzo podobnym wzrokiem. Wyglądała naprawdę uroczo, a jej oczy ślicznie się błyszczały, odbijając światło słoneczne, które przebijało się między liśćmi drzewa w nielicznych miejscach. Powoli zbliżyłem swoją twarz do jej i czekałem na jakiś ruch z jej strony. Nie chciałem, żeby to była chwila, kiedy zmuszam ją do pierwszego prawdziwego pocałunku, wiedziałem, że to wyjdzie tylko jeśli oboje będziemy tego chcieli. I ja chciałem, ale czy Darcy też? Popatrzyła na mnie niepewnie, a ja posłałem jej delikatny uśmiech. Jej wzrok powędrował na moje usta, a potem prosto w moje oczy i w tamtym momencie poczułem jak jej kolano przypadkowo zetknęło się z moim, w chwili gdy ugięła nogę w kolanie, opierając stopę o pień. Kąciki jej ust lekko się uniosły, co wywołał kontakt naszych ciał. Twardo wpatrywaliśmy się sobie w oczy i w ten sposób zrozumiałem. Zdecydowała się. Zarzuciła mi ręce na szyję, tym samym zmuszając mnie do pochylenia się, ponieważ znacząco górowałem nad nią wzrostem. Chyba już na zawsze tak pozostanie. Zawsze była moją malutką Darcey. Złączyłem nasze usta, co tak naprawdę jak dotąd było normalne. Odkąd byliśmy razem często dochodziło między nami do takich krótkich cmoknięć, ale teraz nie miał być to tylko krótki całus. Wzorując się na filmach i opisach z fanfictionów z ulubionym zespołem Darcy, które często byłem zmuszony z nią czytać, powoli i delikatnie wsunąłem język pomiędzy jej wargi, kiedy lekko je rozchyliła. Nawiasem mówiąc, to jeśli chodzi o fanfictiony, to często czytaliśmy razem pikantniejsze sceny niż pocałunki. To tylko potwierdzało fakt, że między nami rzadko występuje coś takiego jak skrępowanie. Przejechałem językiem po górnej wardze Darcey i wiedziałem, że to co robimy wychodzi nam dobrze. Uśmiechnęła się delikatnie, wywołując to samo na mojej twarzy. Powoli odsunąłem się od niej i oparłem swoje czoło o jej. Właśnie przeżyliśmy nasz pierwszy pocałunek i on był idealny. Moja szyja bolała od ciągłego schylania się do dziewczyny, tak samo jak szyja Darcy musiała ją boleć od ciągłego przechylania jej w górę. Potarła o siebie nasze nosy, wywołując tym mój cichy chichot, a ja jej szeroki uśmiech.
-Zdajesz sobie sprawę z tego, że to było idealne w każdym calu? - Spytałem. Czułem na skórze jej spokojny, ciepły oddech. Przytaknęła mi cichym mruknięciem i przymknęła oczy, wsłuchując się w nasze miarowe oddechy.
-Wiesz co jest za trzy dni? - Zapytała, zmieniając nagle temat.
-Twoje urodziny. Twoje i Violet. I wyjeżdzasz z tatą i Viol do Irlandii na tydzień. - Odpowiedziałem.
-Chcę żebyś pojechał z nami. - Zapytałem o to moich rodziców jeszcze tego samego dnia. Zarówno oni, jak i ojciec bliźniaczek wyrazili na to zgodę. Ale nie wiedziałem jeszcze do czego wyjazd doprowadzi, bo gdybym wiedział, kategorycznie zabroniłbym przyjaciółkom wyjazdu.
DPOV
-Halo? - Zamknęłam tajemniczy pamiętnik od "H" i usiadłam wygodniej na parapecie wyłożonym materacem i poduszkami. Nawet nie spojrzałam na wyświetlacz, kiedy odbierałam połączenie.
-Hej kochanie. - Usłyszałam po drugiej stronie telefonu, przez co moje oczy prawdopodobnie podwoiły swoje rozmiary.
-Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. - Przyłapałam się na tym, że mój głos drżał.
-Kotku..
-NIE MÓW DO MNIE W TEN SPOSÓB! - Wrzasnęłam, przerywając mu. Zaśmiał się.
-Moja mała, słodka i niewinna Darlene.. Jestem w Holmes Chapel, mogę liczyć na spotkanie z moją dziewczyną?
-Nie możesz mówić o mnie w ten sposób pierdolony kutasiarzu. - Nie wiem jak, ale wulgaryzmy same wychodziły z moich ust. - Już nie masz żadnego jebanego prawa nazywać mnie swoją fiucie. - Głupia. Powinnam od razu się rozłączyć. Trzęsącą się dłonią nacisnęłam czerwoną słuchawkę i rzuciłam telefonem w poduszki. Przetarłam twarz i delikatnie się zdziwiłam gdy napotkałam mokrą powierzchnię mojego policzka. A więc płakałam. Łzy spływały po mojej twarzy i przy okazji zauważyłam też, że cała drżałam. Drżał mój oddech, ręce i całe ciało.
-Kto był taki niedobry, że zmusił cię do nazwania go pierdolonym kutasiarzem? - Usłyszałam niedaleko mojego ucha. Szeroki uśmiech Harry'ego zniknął, gdy zobaczył moją zapłakaną twarz, oświetlaną jedynie przez światło z jego pokoju. Na dworze było ciemno. Mój telefon znów zaczął dzwonić, na co przykryłam go kolejną poduszką, aby nie słyszeć już tego dźwięku.
-Mała... - Harry siadł na swoim parapecie tyłem do mnie i trzymając w swoim pokoju jedynie nogi od kolan w dół, wykręcił się chwytając mnie za dłonie. - Chodź tu. - Niepewnie przerzuciłam nogi przez parapet i spojrzałam w dół. Zaczęłam się wahać. - Hej? - Podniosłam głowę, napotykając zmartwione spojrzenie bruneta. - Ufasz mi? - Przygryzłam wargę. Ufam mu? Cholera, to jest trudne.
-Tak. - Odpowiedziałam cicho, nie myśląc długo. Postawiłam jedną stopę na parapecie Stylesa i zaraz dostawiłam drugą, po czym zeskoczyłam na podłogę. Harry zamknął za mną okno i odwrócił się, siadając na parapecie.
-Co się stało?
-Możesz mnie przytulić? - Spytałam i natychmiast tego pożałowałam. Harry spojrzał na mnie zaskoczony, w sumie to rozumiałam jego reakcję, jakoś nigdy nie widziałam żeby doświadczał jakiegokolwiek kontaktu fizycznego z Cat, albo Avanem. Nie wyglądał mi na pieszczocha. Wyglądał jak zagubiony chłopak, którego zniszczyło życie. Oh, od kiedy ja taka jestem? Nie powinnam go oceniać z wyglądu. Chociaż brałam też pod uwagę ostatnie zdarzenia. On wydaje mi się nieczuły jakby. Nieważne. Tak czy inaczej, zrobiło mi się przykro. Potrzebowałam go teraz. Jego rysy twarzy nagle złagodniały, w chwili gdy słowa "już nieważne, zapomnij" miałam już na końcu języka. Oplótł ręką moją szyję i przyciągnął mnie do siebie. Położył głowę na moim ramieniu, w chwili gdy wtuliłam się w niego. Chłonęłam spokojnie jego zapach. Coś jak drogie perfumy i proszek do prania z odrobiną dymu papierosowego.
-Siadaj. - Wolną ręką popchnął moje udo do siebie, tym samym zmuszając mnie do tego, abym usiadła okrakiem na jego udach. Więc tak zrobiłam. Oplótł moje drobne w porównaniu z nim ciałko swoimi umięśnionymi ramionami i pocałował mnie w czubek głowy. - Opowiesz mi co się stało? Możesz mi zaufać. Skinęłam głową.
-Zanim przeprowadziłam się tutaj, miałam chłopaka. Nazywał się Devon. Devon McKenzie. Stwarzał pozorne poczucie bezpieczeństwa, kiedy byłam razem z nim. Podkreślam. Pozorne. On.. To trochę krępujące. On chciał mnie, no... - Spięłam się. To jest niezręczne. - On chciał pozbawić mnie dziewictwa. A ja mu cały czas odmawiałam. Nie czułam się przy nim tak swobodnie. Ale kochałam go. I potem okazało się, że on mnie zdradzał od początku naszego związku. Jak tylko się o tym dowiedziałam, pojechałam do niego i zapytałam o to. I on powiedział mi wtedy... - Rysowałam paznokciem przeróżne wzorki na torsie Harry'ego i wciąż unikałam jego wzroku. Po moich policzkach znów spływały łzy, znów płakałam. - On mnie wtedy strasznie zwyzywał, Harry. I wyprosił mnie z domu. Nie. Nie wyprosił. Wyrzucił mnie stamtąd. Powiedział, że nie chce ze mną być bo nie spełniam jego potrzeb seksualnych. - Harry znów mnie do siebie przyciągnął i zamknął w uścisku.
-Nie płacz, nie warto. Wcale nie musisz się przy mnie krępować. Szczerze mówiąc, ja też nigdy się nie kochałem. I co? I nic.
-Zejdźmy z tematu, co? - Harry zaśmiał się, czym wywołał wibracje w jego klatce piersiowej. - Harry?
-Hmm?
-Czym jesteśmy? - Podniosłam głowę z jego torsu i popatrzyłam w jego oczy. Jego zielone tęczówki wyrażały jedynie jego skonsternowanie.
-Ale w jakim sensie?
-No bo raz się obrażamy, mam cię czasem w ch.. kij dość, mam ochotę cię zamordować, a potem siedzę na tobie w twoim pokoju i się przytulamy. Czym jesteśmy?
-Przyjaciele?
-Przyjaciele.
-Więc uroczyście jako twój najzabawniejszy, najlepszy, najukochańszy, najprzystojniejszy i najskromniejszy przyjaciel świata obiecuję nigdy nie poruszać tematu twojego dziewictwa, ani tego, że jestem prawiczkiem, ale wzamian obiecasz, że to się nie wyda, bo to zrujnuje moją reputację.
-Styles, jaką reputację? - Zaśmialiśmy się oboje. Popatrzyłam na jego szeroko uśmiechniętą twarz i zdałam sobie sprawę jak wielkie szczęście mnie spotkało. Mam przyjaciela, który potrafi poprawić mi humor jednym głupim tekstem. Jego zielone oczy utkwione były w moje. Teraz mogłam im się dokładnie przyjrzeć. Ich zieleń powodowała, że miałam ochotę patrzeć na nie całymi dniami. Jego oczy były po prostu piękne. Bardzo podobały mi się też jego włosy. Nie mogłam się powstrzymać i chwyciłam jeden kosmyk i nawinęłam na palec. Jednak elementem jego urody, który najbardziej mnie rozczulał był jego uśmiech. W jego policzkach zawsze pojawiły się ogromnie urocze dołeczki, w które za każdym razem miałam ochotę wsadzić palec, to prowokowało. Wszystkie te moje myśli sprowadziły mnie do jednego. Chciałam cofnąć czas i inaczej odpowiedzieć. "Przyjaciele? Chcę czegoś więcej". Cholera. Myślę, że mogę się w nim zakochiwać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz