sobota, 14 lutego 2015

33. Zniknięcie.

DPOV

Poniedziałek

Wychodząc z domu miałam nadzieję zobaczyć srebrne auto Harry'ego, jednak kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi do domu i spojrzałam na podwórko bruneta, nie zobaczyłam nic. Ani BMW, ani chłopaka opartego o samochód i czekającego na mnie, tak jak robił to zazwyczaj. Pomyślałam, że może pożyczył go Gemmie do pracy, ona podwiozła go po drodze do szkoły, a Harry o wszystkim zapomniał mnie poinformować. On już jest taki roztrzepany. Lekko jednak zdziwiona całą sytuacją ruszyłam w stronę swojej Vectry i po chwili byłam już w drodze do szkoły. Co chwilę patrzyłam we wsteczne lusterko z nadzieją, że zobaczę jak wyprzedza mnie srebrne BMW, a z okna przy siedzeniu kierowcy wystawać będzie kudłata głowa zielonookiego bruneta, który z wyższością pokazuje mi język. Naprawdę trochę zdziwił mnie brak jakiegokolwiek znaku życia ze strony chłopaka, ale tak naprawdę nie musi mi się on tłumaczyć ze wszystkiego, a ja za bardzo się przejmuję. Przecież zobaczymy się w szkole i tyle. Zaparkowałam przed czerwonym budynkiem i otworzyłam drzwi samochodu. Śnieg, którego napadało w Holmes Chapel od cholery, teraz się rozpuszczał i wszystkie ulice i chodniki były pokryte błotnistą substancją, w którą nie trudno było nie wdepnąć, tak jak to ja zrobiłam wysiadając z samochodu. Tak na dobry początek dnia; mokre buty i jeszcze pierwsza lekcja to biologia. Życie bywa ciężkie. I ja wiem, że problemy pierwszego świata, ale to nie jest najlepszy poranek z mojego życia. Nie mam pojęcia co dzieje się z moim chło... dobra już, on pewnie i tak siedzi teraz w szatni i czeka aż ruszysz dupę, chyba nie będziesz stała na parkingu z butami w błocie i zamartwiała się, bo nie napisał ci sms'a, ogarnij się. Moja podświadomość czasem mnie przeraża, kiedy zaczynam rozmawiać sama ze sobą, ale ma rację. Ja mam rację. Nie ma się co martwić, prawa, lewa, prawa, lewa i już. Co nie zmieniło faktu, że miałam złe przeczucia.

-Cześć. - Rzuciłam, wchodząc do naszej szatni. Zmarszczyłam brwi, kiedy zastałam tam tylko Avana.
-Cześć.
-Nie ma Harry'ego? Albo Cat?
-Cat ma zaraz przyjść, a co do Stylesa to mi to wisi i powiewa, ale nie ma go. - Odpowiedział chłopak przeczesując włosy palcami, aby odgarnąć je z twarzy. Zmarszczyłam brwi w konsternacji. Nie wiem czy bardziej mnie zdziwiła sprawa mojego chłopaka, czy może ten lekceważący ton mojego przyjaciela.
-Dobra... - Usiadłam na ławeczce i ściągnęłam moje przemoknięte zimowe buty, aby zmienić je na o niebo wygodniejsze i bardziej suche, krótkie białe trampki. Następnie odwiesiłam kurtkę na wieszak i stanęłam tak na środku szatni, nie wiedząc, czy czekać na przyjaciółkę, czy może iść już do klasy. A może czekałam na kogoś innego? Sama nie wiem. Westchnęłam pod nosem, decydując się jednak na pójście na lekcję. Avan odprowadził mnie wzrokiem, ale nie odzywał się do mnie. Trochę jakby był.. zły? Nie wiem, może coś mu zrobiłam? Spędzam z nim za mało czasu? Realizując tę opcję, doszłam do wniosku, że naprawdę mało czasu poświęcam moim przyjaciołom, trochę za bardzo skupiając się na moim związku z Harrym. Każdą wolną chwilę spędzam właśnie z nim i to z nim co wieczór piszę sms'y, albo rozmawiam do późna przez telefon. Czasami nocujemy u siebie, praktycznie codziennie się widujemy, gdy tymczasem Cat i Avan siedzą w swoim towarzystwie, lub samotnie, biorąc pod uwagę drogę, jaka dzieli ich domy. Moje myśli stale krążyły wokół lokowatego chłopaka z niesamowitym uśmiechem i dołeczkami w policzkach, podczas gdy o moich przyjaciołach zdarza mi się zapomnieć. Jestem okropną przyjaciółką, muszę nad tym popracować. Myślałam nad tym całą biologię. Harry oczywiście nie przyszedł. Postanowiłam porozmawiać z Catherine i jej chłopakiem na przerwie na lunch, tak więc od razu po zajęciach psychologicznych, które miałam z Avanem, podeszłam do niego i ramię w ramię szłam w stronę jadalni.
-Myślę, że musimy pogadać. - Zaczęłam.
-O czym? - Chłopak poprawił plecak na ramieniu, on rzadko korzystał z szafki. Według niego to strata czasu i trzyma w niej tylko rzeczy takie jak zapasowy strój na wychowanie fizyczne, albo jakieś tabletki przeciwbólowe, czy coś.
-O naszych relacjach. Bo zauważyłam, że spędzam z wami za mało czasu i poświęcam za dużo uwagi mojemu związkowi z Harrym, no i wiesz, chciałabym to zmienić. Po prostu, wiesz. Co wieczór piszę tylko z nim, tylko z Harrym wychodzę, tylko z Harrym..
-Jeśli jeszcze raz powiesz to imię, to pójdę na stołówkę sam. Jeśli właśnie w ten sposób ma wyglądać ta nasza rozmowa, to podziękuję, bo z tobą powoli jakakolwiek wymiana zdań przestaje być  możliwa. Nie mówisz o niczym innym, wiesz? To irytujące. - Spojrzałam na niego. Jego szczęka była mocno zaciśnięta, a jego wzrok zupełnie poważny.
-Jestem irytująca?
-Jesteś.
-Tak?
-Tak.
-W porządku, w takim razie zapomnij o tym, co mówiłam, może wcale nie warto. - Mruknęłam i przyspieszyłam, aby nie musieć iść z przyjac.. z Avanem obok mnie. Nawet nie oglądałam się za siebie. Więc jestem irytująca? Jestem? Dobra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz